Translate

sobota, 1 listopada 2014

Mercedes W124 ma już 30 lat!



Witam. Mamy listopad, więc ogłaszam wszem i wobec, że Sto Dwudziesty Czwarty obchodzi w tym miesiącu 30 urodziny! O tym samochodzie mógłbym napisać naprawdę sporo, niemniej w internecie można znaleźć trochę informacji o tym aucie, stąd też skupię się głównie na tych mniej znanych faktach. Samochód zaprezentowano w Sevilli 26 listopada 1984 roku.

Nie wypada jednak nie zacząć od rzeczy podstawowej i powszechnie znanej. Napiszę językiem naszych południowych sąsiadów: Je považován za jeden z nejlepších automobilů v dějinách automobilového průmyslu. Do tego wąskiego, a zatem elitarnego grona można by zaliczyć inne starsze Mercedesy, kilka Peugeotów, jakieś Volvo, jakieś Toyoty, Nissany/Datsuny i to by było z grubsza tyle. Wątpię by kiedyś do tego grona dołączył jeszcze jakiś inny bolid. Do wyjaśnienia niedowiarkom jak niewiarygodnie pancernym żelazem jest 124 wystarczy tylko jedno zdjęcie z muzeum MB, na którym zobaczycie 200D z Portugalii z przebiegiem prawie 1,9 mln km w oryginalnym stanie (nie licząc unowocześnień jakie wprowadził właściciel):

Miałem okazję widzieć tego W124 i wygląda dużo lepiej, niż egzemplarze sprzedawane u nas na allegro z przebiegiem mniejszym niż 200.000 km

Oczywiście ktoś kto trochę zna te auta wie, że nie wszystkie modele 124 były w równym stopniu pancerne. U nas Poljaki tolerują tylko diesle, z czym niestety mają trochę racji (zawsze się wkurzam, że wszystkie polskojęzyczne instrukcje napraw do 124 są wyłącznie do diesli). Modele benzynowe generalnie nie były aż tak trwałe, choć w kontekście tego modelu oznacza to w miarę bezproblemowe dobijanie do przebiegów nieosiągalnych dla dzisiejszych benzyn. Ci którzy z kolei znają te auta jeszcze bardziej wiedzą, że np. modele po 1990 roku miały biodegradowalną wiązkę elektryczną silnika, która po latach może sprawiać spore problemy.



Balerony były dostępne z całym pierylionem silników. Benzyny w wersjach od 4 do 8 cylindrów i mocy od 105 KM do 381KM i diesle od 4 do 6 cylindrów i mocy od 72 KM do 147 KM. Do tego dochodziło 5 rodzajów skrzyni biegów, a nawet opcjonalny napęd na 4 meśkowe łapki (4MATIC). Oferowano aż 6 wersji nadwozia: sedana (W124), limuzynę (V124) o rozstawie osi większym o 80 cm, kombi (S124), coupe (C124), kabriolet (A124) i podwozie do zabudowy (F124 od Fahrgestell) np. krankenwagenów.
Tu jest taki jeden cwaniak ze Szwecji:



Który producent dziś oferuje aż taki wachlarz WSZYSTKIEGO?

Wracając do silników. Niektóre z nich można było sobie zamówić z pakietem AMG, co oznaczało większą pojemność i większą moc. Był sobie przykładowo taki 3.6 M104 który osiągał 272 KM, czyli w sumie nieźle jak na taką pojemność. A jeśli już mowa o AMG to warto napisać coś o najmocniejszych Baleronach. Jeśli chodzi o fabrykę to wbrew pozorom na szczycie listy nie królował wspaniały 500E/E500 produkowany w kooperacji z Porsche legitymujący się mocą 326KM/320KM osiąganą z bulgoczącego V8 (M119) ale rzadki 6 litrowy AMG E60 z mocą na poziomie 381 KM. Taki oryginalny AMG to spora rzadkość - można go poznać po symbolu 957 w rozkodowanym VINie.



Podążając dalej ścieżką mocy nieuchronnie dochodzimy do auta które można określić tylko jednym mianem: it’s a bad mother fucker, czyli 385 konnego 300E AMG Hammera, który dotrzymywał kroku Lotusowi Omedze (najszybszemu ówcześnie sedanowi świata) przy okazji prześcigając wiele ówczesnych włoskich samochodów sportowych, oferując przy okazji znacznie wyższy komfort i uniwersalność, niż one. Odnoszę silne wrażenie, że gdyby tylko Lord Vader potrzebował samochodu na planecie Ziemia to najpewniej wybrałby właśnie Hammera:





Można było sobie sprawić jeszcze mocniejsze Balerony o mocy ponad 500KM (7.2 V12 VATHa czy 7.2 V12 Brabusa) ale to już bardzo jednostkowe historie.


Warto powiedzieć też kilka słów o stylistyce auta autorstwa Josepha Gallitzendörfera i Petera Pfeiffera, nadzorowanych przez ówczesnego szefa projektantów Mercedes-Benz - Bruno Sacco. Udało im się stworzyć fantastyczny projekt nadwozia, który zupełnie nie chce się starzeć, niezmiennie wygląda bardzo elegancko i estetycznie. Jego konkurenci z epoki nie oparli się czasowi tak dobrze jak ten Mercedes. Po dziś dzień dużo osób widząc zadbany egzemplarz jest święcie przekonana, że mają do czynienia z 10-letnim samochodem, o czym osobiście przekonałem się kilka razy. Przy okazji stylistyki warto wspomnieć o bardzo niskim współczynniku Cx (wsp. oporu powietrza), który początkowo wynosił 0.3, a po lifcie tylko 0.26, a więc mniej niż np. Citroen CX, czy Porsche 959.


124-tego produkowano zasadniczo w trzech seriach. Różnic między nimi było trochę, ale tak z grubsza to pierwsza charakteryzowała się klasyczną kanciastą atrapą z celownikiem na tejże i wąskimi listwami bocznymi, druga (1989 - 1993) wyróżniała się tzw. szeroką listwą, a trzecia produkowana od 1993 do 1995/1997 roku ma już atrapę chłodnicy nowszego typu, celownik na masce i miano pierwszej E-klasy. Zawsze najbardziej podobały mi się pierwsza i druga wersja, jako bardziej majestatyczne. Widać, że MB podzielił moje zdanie w tej kwestii, bo powrócili do tej porzuconej stylistyki atrap w najnowszej S-klasie W222.

Wszyscy chyba słyszeliśmy o normach zderzeniowych Euro NCAP. Zastanawialiście się może od czego zaczynali, jakie auto posłużyło do wyznaczenia tych norm? Chyba nie muszę dodawać. 
W odróżnieniu od testów Euro NCAP Mercedes badał również skutki uderzeń w tył pojazdu, a więc było on zaprojektowany z taką samą troską o bezpieczeństwo podróżnych, co przód. Cała struktura nadwozia jest bardzo wytrzymała i to przy zachowaniu stosunkowo niskiej masy. Czytałem kiedyś ciekawą rzecz o bliźniaczym modelu W124, czyli W201. Osobnik używający 190-tki w sporcie twierdził, że konstrukcja tego auta jest tak solidna, iż zasadniczo nie potrzebuje dodatkowej wymaganej w motosporcie klatki bezpieczeństwa!



Mity związane z W124?

Mitem nr 1 jest ten często powtarzany przez mercmaniaków o tym, że jakoby Mercedes prawie upadł, bo produkował zbyt doskonały samochód, ludzie nie chcieli kupować innych, że dokładał do interesu itd. Naprawdę nie chce mi się tego tłumaczyć wystarczy trochę rozsądku, a mniej ślepego zapatrzenia w ulubiony model/markę. Pisał już o tym Szczepan z klasycznie.eu o tutaj. To typowy przykład mitu, który jest powtarzany tak wiele razy i z taką pewnością, że ludzie przyjmują go już zupełnie bez sekundy namysłu. To całkiem jak z tym mitem dotyczącym kleszczy jakoby spadających na nas z drzew...

Mit nr 2 - Mercedes 124 nie nadaje się do zasilania LPG. 
Jest to bzdurą w 2/3, a prawdą w 1/3. Jak zwykle bywa generalizacja jest wrogiem podstawowej wiedzy. Otóż benzynowe Balerony produkowano z trzema rodzajami zasilania mieszkanką paliwową. Na początku był to m.in. zwykły gaźnik (o czym mało kto już pamięta), który znakomicie przyjmował paliwo gazowe. Później mieliśmy okres pośredniego wtrysku mechanicznego, a na końcu produkcji okres pośredniego wtrysku elektronicznego. Tylko ten mechaniczny nie lubi się z gazem. Już pod koniec 1992 roku w ofercie Mercedesa pojawiły się pierwsze silniki na wtrysku elektronicznym (M104 w wersji 3.2 i 2.8 i M111 w wersji 2.0 i 2.2).


Tylne wielowahaczowe (5) zawieszenie opracowane pod koniec lat 70. dla W201 i W124 okazało się tak dobre, że bez większych zmian stosowano je jeszcze w W202 i W210, a zatem dotrwało do XXI wieku.

500E na rynek amerykański w bardzo rzadko spotykanej wersji kolorystycznej

Kolejnym ciekawym rozwiązaniem konstrukcyjnym w Baleronie jest nietypowa jednoramienna wycieraczka przedniej szyby o zmiennej geometrii. Cały czas trwają spory, czy na pewno był to dobry pomysł i czy tradycyjny układ nie jest bardziej skuteczny, ale ja i tak ją lubię. W stosunku do niej współcześnie stosowane wycieraczki wyglądają dosyć wiktoriańsko.

Na koniec wypada wspomnieć o dosyć mało znanym fakcie - Mercedesy tej serii były produkowane (a raczej montowane) w Polsce. Rzecz miała miejsce w zakładach Grupy Zasady w Karczewie pod Warszawą. W latach 1992-1993 montowano tam Mercedesy W201, W124 i W140. Nie były to jednak duże ilości - zamknęły się liczbą około tysięcy egzemplarzy. Najtańszy W124 kosztował wówczas około 400 milionów, a najdroższy aż 900 milionów złotych. Pod koniec 1994 roku 500E kosztował prawie 2,5 mld złotych.

Jeśli komuś jest dalej mało o Baleronach to polecam inne artykuły mojego autorstwa związane z W124:






5 komentarzy:

  1. co do tego najlepszego samochodu w historii motoryzacji to mozna dorzucic lexusa ls xf10 xD

    OdpowiedzUsuń
  2. 300e amg nazywał się "hammer". hummer to zupełnie inny samochód ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Literówa - dzięki za zwrócenie uwagi, zaraz poprawię.

      Usuń
  3. Świetny opis i podsumowanie!
    Chciałbym takiego nowego 300TDT jako daily driver, zaraz obok nowego E34 540i :> i M5 E39 for fun :P Takim zestawem można jeździć do końca świata i o jeden dzień dłużej! :D

    Niestety, to co piszesz o mitach najczęściej ludzie tu zaglądający już wiedzą. Ci co takie pierdy powtarzają dalej i tak w to nie uwierzą albo tego nie przeczytają :P
    Sam fakt że Mercedes miałby upaść brzmi.... śmiesznie :D To jakby Google miało mieć problemy finansowe! ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. True - ale i tak trzeba to przypominać, bo mit ma się w najlepsze.

      Usuń