Witam. Dziś wpis
gościnny Fabrykanta zapewne znanego Wam z bloga Fotodinoza. Zanim jednak oddam
klawiaturę Marcinowi, to chciałem napisać kilka słów od siebie, bo na hasło
Moto Weteran Bazar przed oczami staje mi historia sprzed około 10 lat, kiedy to
pojechaliśmy na tę imprezę wystawienniczo-handlową z kolegą Wojciechem, którego
ojciec - Tomasz - zbiera mapy (co będzie potem istotne dla całej historii). Na
okoliczność wyjazdu zaopatrzył on syna w mapę Łodzi (a to był jeszcze ten okres
kiedy nawigacja w telefonie była czystym absurdem), rączo wsiedliśmy w pociąg
do Łodzi, otworzyliśmy browary, no i w drogę! Już na miejscu, na dworcu
korzystając z mapy szybko wyszliśmy w miasto i zaczęliśmy się kierować na
stadion. Gdzieś w połowie drogi zgubiliśmy się i zaczęliśmy pytać przechodniów
o drogę pokazując mapę i wymieniając nazwy ulic tam zawarte. Ludzie patrzyli na
nas jak na debili i dopiero wtedy doszło do nas, że mapa jest z lat 60. i spora
część ulic już dawno zmieniła nazwy. A my pytaliśmy o jakieś ulice Bieruta czy
Armii Czerwonej, czy coś w tym stylu :) Generalnie jednak to był spoko wyjazd.
Dobra - tyle słowa wstępu.
Jak było? Dość fajnie. Fajniej niż do tej pory. Moto
Weteran Bazar w Łodzi nigdy nie słynął z jakichś specjalnych atrakcji
automobilistycznych, był głównie dla motocyklistów. Nie był też ę-ą imprezą
wystawową, tylko zwykłym targowiskiem, na którym się handluje. Niektórzy uznają
to za wadę, inni za zaletę. Można tu spotkać każdego – helsendżelsów, dziadków
z ogniem w oczach i wałem od Dużego Fiata na grzbiecie, pana z brzuszkiem,
który zatrzymuje się przy każdym stoisku i pyta „czy jest przedni błotnik od motorynki?”,
gości z napisami przyklejonymi na gołe plecy „sprzedam kurtkę skórzaną”, a
także normalsów z dziećmi i laski, które przyszły sobie kupić glany. Mieszają
się tu języki – polski, ukraiński, czeski, rosyjski. Wszystko się tu miesza.
Samochody były zwykle marginesem MWB, tak było i tym
razem, ale może leciutko ciekawiej. Przedwojenne auta wywiało zupełnie – nie
widziałem ani jednego, co jeszcze parę lat temu nie miało miejsca. Zawsze
trafił się jakiś dziurawy grat na lawecie. Tym razem nic. Ale za to ceny jakby
nieco spadły, a przynajmniej wydają się być nie tak przerażające. Może dlatego,
że odwiedziłem bazar w dniu schyłkowym, znaczy się w niedzielę, kiedy to
sprzedawcy myślą już o wyjeździe do domu i spyleniu towaru za niższe kwoty.
Samochodów mało. Te bardziej interesujące macie na
zdjęciach, są wśród nich dwa, których nigdy na żywo nie widziałem, zatem wypad
na MWB uznaję za udany. Motocykli za to jak zwykle dużo. Bo motocykle, one są
niezwykłe (cytat). Lubię je oglądać, choć się na nich nie znam, dla oddania
klimatu bazaru wrzucam ich też trochę.
Taunus 20 M w stanie „niezły z zewnątrz, trochę spatynowany w środku |
Warszawa na sygnale |
Rekinek, w stanie wskazującym na renowację sprzed lat |
Chyba największy cymesik -Datsun 120Y |
Bardzo ciekawe wnętrze ma ten pojazd - wygięta w łuk deska rozdzielcza |
Ładna sztuka. Niczego jej nie brakowało |
Do sprzedania, zagraniczny wóz |
Drugi cymesik i rzadkość (moim zdaniem) W126 SEC przerobiony w swej na kabriolet. Jeździłbym! |
Tutaj prawilny kabriolet, z prawilnym silnikiem. Troszkę pomalowany odkurzaczem, ale niech będzie |
Na
Moto Weteran Bazar dużą część zajmują militaria. Jak ktoś chce kogoś
zastrzelić, to powinien tu wpaść się zaopatrzyć. Hitem stoisk straganowych są
makiety niemieckich granatów z drewnianą rączką. Granat w każdym domu!
Za
to z pojazdów militarnych występują solidne standardy. O proszę bardzo:
Jeden z najładniejszych motocykli- pięknie spatynowany i nie przerestaurowany |
Tuż obok, znany z „Automobilisty” egzemplarz BMW Baur, nieco przesadnie stuningowany |
Zdaje się, że mamy lata 80-te. Maluch do sprzedania za 16 tysięcy |
Nie sprzedało się. Wyjeżdżamy |
Wyjątkowy słodziak - DKW |
Zdaje się że ja już to widziałem w zoo |
Takich stoisk jest na MWB najwięcej |
Warto spojrzeć, czym też przyjechały te wszystkie części. Tu też jest ciekawie |
To był hit gastronomiczny! Mohito nalewane z prawdziwej pompy strażackiej z 406 |
Tutaj pojazd okazyjny. Serio. Za 1500 zł niezgnity Escort z przeglądem i O.C. Dawniej takie nie bywały na bazarze. Nawet przez chwilę się nad tym Escortem zastanawiałem |
Zastanawiałem się, zwłaszcza, że za te same 1500 zł można było kupić motorynkę Romet |
Tutaj też szejkowski wypas. Wnętrze z firaneczkami. Niejedną kreskę w nim wciągnięto |
Na pożegnanie – odjazd Datsuna. Nie sprzedał się, biedaczek |
Kupić,
nie kupić? Odwiedzić zawsze warto. Ku rozrywce zdradzę, że mój kumpel kupił na
tym MWB zardzewiałą latarnię od bryczki. Po rozłożeniu na części w domu okazało
się, że w środku rączki jest zwinięta w kulkę niemiecka gazeta z 1918 roku.
Fuksy się czasem zdarzają.
I
to by było na tyle.
Fabrykant