Translate

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wywiad ze Złombiakiem. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wywiad ze Złombiakiem. Pokaż wszystkie posty

piątek, 30 maja 2014

WYWIAD ZE ZŁOMBIAKIEM: Honda Civic IV 1990 by Marek


Nawet nie będę udawać, że mam obiektywny stosunek do tego samochodu. Uwielbiam Hondy z przełomu lat 80. i 90. W tamtych czasach dosłownie każdy model Hondy był w jakimś stopniu fajny i nawet najtańszy z palety Civic ma masę zalet. Przypomnę, że we wspomnianym okresie mogliśmy sobie wejść do salonu Hondy i kupić kultowego już CRXa 2G, omawianego Civica 4G w kilku wersjach (m.in. Civica 4G Shuttle), orgazmiczną wręcz Hondę Prelude 3G, Accorda 4G (w wersji sedan dwudrzwiowy/czterodrzwiowy lub bardzo estetyczne kombi pod nazwą Aerodeck) czy w końcu Legenda pierwszej generacji w wersji sedan lub coupe. Jednym zdaniem - chciałbym mieć w garażu wszystkie te samochody.
Honda z najlepszego dla siebie okresu produkowała dopracowane stylistycznie samochody z najlepszymi możliwymi proporcjami (czyli nisko i szeroko), przyprawione dawką genialnej inżynierii, z silnikami typu VTEC na czele. Przebiegi tych samochodów ograniczała jedynie korozja. Elektryka była tak dopracowana, że po dziś dzień w zdecydowanej większości samochodów z tamtych lat wszystko działa jak należy. Podejście Hondy do tworzonych przez siebie samochodów dobrze obrazuje jej stare hasło reklamowe - "Najpierw człowiek, potem maszyna". Czuć to w radości, jaką daje prowadzenie tych aut ale także w suchych faktach - w przypadku Accorda 4G inżynierowie spędzili 2 lata nad zapewnieniem kierowcy możliwie jak najlepszych wrażeń dźwiękowych. Było to doceniane przez kupujących - przypomnę, że Accord był najlepiej sprzedającym się autem produkcji japońskiej w USA przez 15 lat!
Omawiany Civic 4G (zwany przez dziewczynę Marka - Syfikiem) ma wszystkie wymienione wcześniej zalety. Dla niewtajemniczonych –  Civic Żelazko nawet z najsłabszym, gaźnikowym silnikiem SOHC 1.3 o mocy 75KM daje ogromną frajdę z jazdy. Siedzimy nisko, mamy świetną widoczność w każdym kierunku. W środku widzimy niebanalną deską rozdzielczą wykończoną tak, że współczesne kompakty powinny spalić się ze wstydu. Praktycznie wszystkie elementy wnętrza w zasięgu ręki są wykonane z przyjemnego, miękkiego w dotyku materiału. Auto prowadzi się coś jakby gokart (choć nie jest twarde), silnik z radością wkręca się na obroty i ma przy tym bardzo fajny wygar - redukcje to czysta przyjemność. Po przesiadce na inne auta czujemy, że coś nie jest tak, jak być powinno. Odkrywamy, że siedzimy na stołku barowym, a nie czymś co powinno nam zapewniać odpowiedni kontakt z maszyną i drogą. 
Żelazko, które dziś poznamy, pomimo dosyć miernego stanu wizualnego, posiada jeszcze jedną zaletę Hond sprzed lat - jest bezawaryjne.
W zakupie Hanki Marka miałem swój mały udział - mianowicie to ja go namówiłem:D 

Dobra - zdjęcia, a potem kilka pytań do Marka. 






Z tyłu widoczne ślady lekkiego dzwona, po którym to Syfik na siebie zarobił

Klapka to pomocniczy hamulec aerodynamiczny. Wiele lat później ten sam patent zastosował McLaren w modelu SLR. Marek zastanawia się jeszcze nad montażem spadochronu

Prawdziwy samuraj okrywa się nobliwą patyną

No cóż - Hanka generuje takie przeciążenia boczne na zakrętach, że aż boczki dostają w dupę

Oto i on - motur, któremu to auto zawdzięcza swój charakter. O dziwo, w ogóle nie żłopie oleju

Rdza lubi Hondy, robacy też lubio

Płynna stal - to od zasuwania - przód nadmiernie się nagrzewa
Dodatkowa wentylacja tylnych tarcz hamulcowych bębnów
Nawet Ferarka nie straszna Hance
A i Rapid też ledwo dał radę





1. Jak długo posiadasz Hankę i czemu akurat ona?

Hania jest ze mną od równo 4 miesięcy. Z racji przekazania mojego poprzedniego wehikułu tacie, potrzebowałem tymczasowego środku transportu. Szybko pojawiła się odpowiednia oferta, Hania była z Wrocławia oraz była tania, więc kupiłem ją jeszcze w dniu pojawienia się ogłoszenia.
2. Czy twoja Szwagierka rzeczywiście jest tak szybka, jak ją tu maluję?

Porusza się dosyć żwawo, ciężko ocenić czy jest naprawdę szybka. Jest wystarczająco zrywna, żeby z uśmiechem na twarzy zostawiać w tyle bawarskie bolidy oznaczone cyframi 316 bądź 318 oraz golfiki w TDIku. Na ich usprawiedliwienie należy zaznaczyć, iż z góry ich specyfikacja skazuje ich na porażkę. Mam na myśli każdej maści dodatkowe kilogramy, przykładowo: spore ilości szpachli, modyfikacje zewnętrze nadwozia (które raczej nie sprawdzają się wbrew temu, co można by pomyśleć) i przede wszystkim pasażerowie, najczęściej w postaci czterech przedstawicieli szeleszczącej nacji, którzy znacznie dociążają pojazd.
3. Co uznajesz za jej największą wadę?
W postaci tak dopracowanego samochodu jakim jest Civic IV ciężko jest mówić o wadach. Myślę, że minusy dotyczą jego charakteru, jest prowokujący i uzależniający. To jeden z przedstawicieli elitarnej grupy samochodów którymi chce się jeździć dla samej jazdy. Należy przy tym zaznaczyć, że jest również jednym z najtańszych aut, które dają taką radość. Patrząc na Hankę z perspektywy osoby, która nie jest uczuciowa wobec takich samochodów, wadami na pewno są: mierne bezpieczeństwo, średni komfort podróżowania w 4 osoby z bagażem, blachy podatne na biodegradację oraz coraz mniejsza popularność tego modelu.

4. Co uznajesz za jej największa zaletę?
Zalety to czysta esencja Civica IV, pozwolę sobie wymienić w punktach ich namiastkę:
- Został wyprodukowany w Japonii, ówczesna mechanika wydaje się niezniszczalna, naprawdę można na nim polegać w tej kwestii. Silnik nie ma problemów natury olejowej, nie słabnie, mimo wieku zachował dużą moc. Dodatkowo przy wysokich obrotach dźwięki które z siebie wydaje przypominają mikser, a mikser kojarzy się z czymś smacznym.
- Daję wielką radość z jazdy, posiada dobre właściwości jezdne, jest niski, szeroki i przede wszystkim lekki.
- Zapewnia świetne warunki dla kierowcy, bardzo dobra pozycja za kierownicą, siedzi się nisko i wygodnie, dużo miejsca z przodu oraz wspaniała widoczność w każdą stronę.
- Bardzo dobrze wygląda z zewnątrz i wewnątrz. O ile kwestia zewnętrzna bywa sprzeczna, to wnętrze według mnie jest niezaprzeczalnie idealne. Wszystko jest na swoim miejscu, wszystko jest bardzo proste, schludne i przejrzyste, wzór do naśladowania. Niestety Japończycy w późniejszych latach postawili na brzydkie wnętrza, w których na kokpicie występowała dziwna narośl.
- Jest tania w zakupie i eksploatacji.
- Jak już wcześniej wspomniałem budzi skrajne emocje i posiada swój własny charakter czym wyróżnia się z tłumu.
Hania posiada oczywiście o wiele wiele więcej plusów, powyżej wymieniłem chyba te najistotniejsze.

5. Co Cie w niej najbardziej wkurwia?
To jest dosyć trudne pytanie, naprawdę nic związanego z moim autem mi teraz nie przychodzi do głowy. Chociaż jest coś co mnie wkurwia, dotyczy to pośrednio Hani i jej pobratymców. Chodzi mi o posiadaczy różnej maści Civików, CRX-ów oraz Pralek, którzy na siłę chcą by ich samochód przypominał gówno. Całe ich przedsięwzięcie, które ma niezaprzeczalnie na celu zrujnowanie tych niebawem klasycznych samochodów po prostu mnie wkurwia. Nie mówię tutaj o Civikach V i VI, Del Solach i Pralkach IV, bo dla nich nie ma ratunku. Chciałbym, aby Hondy wyprodukowane do 1991 roku nie były skażone wieś-tuningiem, ale wiadomo, że to jest praktycznie nieuniknione.
6. Na co byś ją zamienił?

Zamieniłbym ją na taką samą w nadwoziu sedan z mocniejszym silnikiem, co planuje zrobić w przyszłości. Poza tym w grę wchodzą inne Hondziawki z tamtych lat. Marzeniem byłby sedan z silnikiem B16A bądź B16A1 1.6 160/150 km z Vtec. Chętnie również zamieniłbym ją na worek z duża ilością gotówki, aby kupować więcej takiego oraz podobnego dobra, żeby ratować biedne samochody przed „tunerami”. 
7. Jakie masz plany związane z tym samochodem, oprócz tzw. ustawki?

Tak jak pisałem wcześniej poszukuję ciekawej sedanowej alternatywy, zobaczymy co się pojawi. Jestem bardzo zadowolony z mojej Hanki, jest bardzo poczciwa. Planuje nią jeździć do czasu znalezienia nowego pojazdu. Nie jestem pewny jej przyszłego losu, ale to nie jest zmartwienie na tą chwilę, teraz należy się tylko cieszyć z posiadania tego wspaniałego auta. 


Pozdrowienia dla wszystkich fanów szrociaków :)

poniedziałek, 5 maja 2014

WYWIAD ZE ZŁOMBIAKIEM: VW Santana/Passat B2 1982 by Piotrek





Witam. Dziś poznamy bolid, którym na co dzień porusza się Piotrek, którego to zdjęcia możecie podziwiać na szrociakach głównie w kolejnych Przeglądach Żelaza Wrocławskiego. Bolidem tym będzie VW Santana/Passat B2 z 1982 roku zwany w Polsce Szczupakiem. To właśnie m.in. temu modelowi VW zawdzięcza tak dobrą opinię, którą (trochę niesłusznie) cieszy się w naszym kraju po dziś dzień. Było to solidne żelazo, które swoją bezawaryjność udowadniało po wielokroć - co nie jest już takei oczywiste w przypadku nowszych wypustów. 
Od razu wyjaśniam też małe zamieszanie związane z nazwą samochodu. VW wymyślił sobie dziwny myk - Passat B2 w wersji trójbryłowej został wyróżniony nazwą "Santana". Pozostałe wersje nadwoziowe były określane tradycyjnie, czyli jako Passat. Nie do końca rozumiem po co to zrobili ale niech tak będzie. 
Co do konkretów - omawiany Szczupak wyposażony jest w motur o pojemności 1,6 litra i manualną skrzynie biegów i podobno jest dosyć ekonomiczny.
Na pewno duży w tym udział opcjonalnego pakietu nazywanego "Formel E", wprowadzonego jako skutek kryzysu naftowego. Miał on za zadanie zminimalizowanie zużycia paliwa.


Cytując za Wikipedią na Formel E składały się:


  • przekonstruowany zestaw wskaźników - w górnej części znajdował się wskaźnik aktualnego spalania oraz specjalna kontrolka z symbolem strzałki, jej świecenie oznaczało jazdę ekonomiczną
  • system start-stop - w manetce wycieraczek został umieszczony przycisk STOP. Stojąc np. na światłach lub w korku można było nacisnąć przycisk STOP i silnik zatrzymywał się. Ponowne uruchomienie silnika następowało przy jednoczesnym wciśnięciu pedału sprzęgła oraz gazu lub poprzez przekręcenie stacyjki w pozycję start.

Muszę przyznać, że zwłaszcza to drugie rozwiązanie robi wrażenie, gdyż było one, jak na owe czasy, bardzo nowoczesne. Dopiero teraz staje się ono standardem w wielu aktualnie oferowanych samochodach. 
W Szczupaku Piotrka widzę tylko pierwszy element tego systemu (drugi był opcją tylko na niektóre rynki) i z moich jazd tym autem wyszło, że działo on trochę inaczej - według mnie żółta lampka podpowiada, w którym momencie należy zmienić bieg na wyższy chcąc jechać ekonomicznie. Znam takiego "asystenta zmiany biegów" choćby z obecnie produkowanego Mastera, tyle, że tam dostajemy również informację o najkorzystniejszym momencie redukcji biegu. 

Kolejną ciekawostką jest fakt, iż do tej pory produkuje się ten model w Chinach pod nazwą Santana 2000/3000, co widziałem na własne oczy i przedstawiałem w relacjach z Pekinu.

No dobra - koniec zanudzania - zobaczmy go.

Nawet kolor ma trochę szczupakowy
Długi ogon
Wydatny pysk skrywający niezbyt dobrze usytuowany silnik - niemal przed przednią osią

Zawsze podobał mi się design deski rozdzielczej w tych samochodach - zwłaszcza w połączeniu z jasną welurową tapicerką
Mieszek drążka zmiany biegów wykorzystujący XVI wieczną sakiewkę wykonaną z krogulczych żołądków to niewątpliwie jeden z atrakcyjniejszych akcentów wnętrza pojazdu
Tak samo jak ten detal - skrytka na fabryczne instrukcje i książkę pojazdu

Patent wyprowadzający w pole wszystkie fotoradary

Gruszka z Citroena HA HA HA
Liście rozkładając się stopniowo tworzą specyficzną maź konserwującą okolice podszybia
Wzmiankowana powyżej kontrolka jazdy ekonomicznej

Podsufitce trochę się obwisło - ale, jak widać, VW przewidział to już na etapie projektowania
Cały samochód był już malowany, może nawet więcej niż raz. Szczytem szczytów były resztki taśmy maskującej pozostawionej przez niedbałego lakiernika w okolicy wlewu paliwa
A oto Ci on - kierownik Santany

Teraz czas na kilka pytań do właściciela.

1.Jak długo posiadasz tego Szczupaka i czemu akurat on?

Posiadam go od 14 lutego br., czyli było nie było, dość krótki "okres czasu". Szukałem jakiegoś materiału na pierwszy samochód i jak to często bywa w takich sytuacjach, wcale nie brałem pod uwagę klasyka. To znaczy, chciałem zanabyć jakiś leciwy wehikuł, tyle że nie łudziłem się zanadto co do realności takich planów. Aż tu nagle znalazłem w necie ogłoszenie o sprzedaży Santany '82 za 3 900. Więc skonsultowałem to z familią i pojechałem z ojcem obejrzeć to cudo. Okazało się, że w stanie idealnym bynajmniej nie jest, ale ów VW był pieczołowicie konserwowany i zadbany. Z Francji, drugi właściciel od 1991, pierwszy w kraju. Czegóż więcej chcieć? ( Wina, kobiet i śpiewu - przyp. red.)

2. Co uznajesz za jego największą wadę?
Na pewno jest nią... Stan wiedzy poprzedniego właściciela na temat tego pojazdu. Gdybym miał respektować jego rady odnośnie eksploatacji Szczupaka, to auto prawdopodobnie już by wyciągnęło koła. Inna sprawa, że poleceni przez niego spece mają pojęcie co gdzie w tym aucie piszczy, więc nie ma tragedii. Pan Pękalski jeździł tym samochodem przez 23 lata, więc nie wiem, skąd np. pomysł, że 32-letnia uszczelka pod gaźnikiem się "ułoży" i nie trzeba jej wymieniać. Ale już nie będę się zżymać, bo wyjdę na chama zbolałego. Z wad to jeszcze może lekko bijąca kierownica, co niedługo się zrobi, słabe podświetlenie zegarów i schowek, który potrafi się otworzyć w czasie jazdy. No i jeszcze to, że biegi nie zawsze wchodzą precyzyjnie.

3. Co uznajesz za jego największa zaletę?
Mało pali. Serio. Jak się wrzuci piątkę, a robi się to powyżej 60/70 km/h, potrafi zejść poniżej 4 litrów na 100 kilometrów! To zasługa systemu Formel E, który to był też montowany w Passatach B2, czyli w zasadzie w bliźniaczych Volkswagenach. W mieście pali ok. 8 litrów, a na trasie - 6, lecz jak już wspominałem, jest w stanie ciągnąć mniej. To ważne, bo ten jegomość kula się na benzynie, a wiadomo że tania to ona bynajmniej nie jest.

4. Co Ci w nim najbardziej wkurwia?
Oto jest pytanie. Sam nie wiem. Obiektywnie naprawdę trudno orzec. Czasem w zimne dni trochę się krztusi, ale to wynika z tego, że trzeba dać mu chwilę na rozgrzanie się silnika. Zresztą to chwilowe. A przeszkadza mi to, ponieważ jako jeszcze nie dość wprawny kierowca obawiam się, czy tym razem nie będzie to znak do wezwania lawety...

5. Jakie masz plany związane z tym samochodem?
Jeździć aż odpadną koła (śmiech)! A na poważnie: używać na co dzień, jako i teraz robię i dbać, by jak najdłużej był w dobrym stanie technicznym oraz wizualnym.
 
6. Miałeś jakieś przygody z nim związane?
No ba. Dwa razy zahaczyłem podwoziem o glebę. Raz na stacji benzynowej przy "Leklerku", a drugi auto miało bliski kontakt podwozia z asfaltem przy zjeździe do lasu. W żadnym z tych przypadków nic się na szczęście nie stało. Inaczej ma się sprawa z cofaniem podczas ulewy. Na Lipie Piotrkowskiej niemal skasowałem znak przymocowany do betonowego słupa. Auto ma hak, więc lekko wgniótł się tylko błotnik, minimalnie.
 
7. Czy zwraca na siebie uwagę ludzi?
Tak, zarówno kierowcy jak i piesi często się za nim oglądają, czego się nie spodziewałem, jeśli mam być szczery. Raz pod Tesco dwóch studentów wokół niego się krzątało, zobaczyłem to z pewnej odległości. Raczej nie focili, ale z pewnością oglądali.

Dzięki za wywiad.