U aut starej daty cenię
sobie zgodność ze specyfikacją fabryczną. Ale czym innym jest sterczący smętnie
z klapy bagażnika ukraińskiej Łady zbity z desek spoiler, a czym innym
Chevrolet 210 po prawilnym zeszczurzeniu, z deską (czy też raczej kijem od miotły - dop. red.), ale w charakterze podpory
maski, coby można było popatrzeć na monstrualne V8 drzemiące w komorze silnika.
Kustom Konwent,
organizowany w dniach 30-31 lipca br., przyciągnął mnie obietnicą dużych ilości
zacnych fur naraz, a także ciekawą miejscówką – dawna zajezdnia tramwajowa przy
ul. Legnickiej, to miejsce odpowiednie na sprezentowanie szerszej publice
swoich ratrodów i wygrubaszonych amerykańców. Zwiedzających było mrowie, co
zachęciło mnie do wydania 30 złotych na sobotni bilet. Otrzymawszy stylową
opaskę w oczojebnym kolorku, miałem okazję przekonać się, że są to pieniądze
dobrze wydane. Szczury na czterech kółkach imponowały patyną, niekiedy zapewne
poprawioną olejem silnikowym, ale ciii… Wrażenie zrobiła na mnie mnogość
dodatków, jakimi właściciele podrasowują swoje samochody – jeden szkielet zaopatrzony
w cygaro i pilotkę, miażdży wszystkie Trybuny Ludu upchnięte na półki DF-ów.
Ale nie samą motoryzacją żyje człowiek, co skłoniło mnie do zanurzenia się w
hale, w których onegdaj stały tramwaje, by przekonać się że teraz rządzą tam
pozytywnie zakręceni artyści. Na plus!
Za relację dziękujemy Piotrkowi, ja tylko okrasiłem zdjęcia komentarzami.