Witam. Postanowiłem
dziś opisać jedną z wieku handlarskich sztuczek, która z pozoru wydaje się być
całkowicie bezcelowa, ale to tylko wrażenie. To rzeczywiście działa. Mowa o
sprzedaży samochodu "na willę" - choć to moje własne określenie tego
procederu, nie wiem jakie funkcjonuje w środowisku handlarzy. Dobra, ale o co
chodzi zapytacie? Otóż jeśli mamy do sprzedania auto to zwiększamy szanse jego
szybkiego upłynnienia robiąc zdjęcia tego pojazdu pod jakąś wyczesaną willą.
Dodam, że zazwyczaj nie należy ona do sprzedającego auto. Handlarz znajduje po
prostu dobrze wyglądający dom, często taki, który jest dopiero co wykańczany w
środku, a zatem szansa na spotkanie właścicieli, którzy mogli by przegonić
handlarza jest relatywnie mała. Potem tylko parkujemy się na podjeździe i po
prostu robimy szybką sesję. Nie trzeba chyba dodawać, że w razie chęci
osobistych oględzin auta spotykacie się z handlarzem w zgoła innych warunkach -
np. na jakiejś obsranej gównem stacji benzynowej - ale handlarz zawsze to jakoś
wytłumaczy, nie miał czasu, żona nie chciała itd. Teraz najciekawsze - co to właściwie daje? Kupujący zapewne wmawiają sobie, że jeśli
sprzedający auto ma tak wystawny dom to najpewniej nie żałował pieniędzy na utrzymanie
samochodu, co jest moim zdaniem absurdem. Równie dobrze można by domniemywać,
że ktoś mieszkający w bardzo biednie wyglądającym domu/mieszkaniu będzie
oferował zadbane i doinwestowane auto - w końcu całą kasę wkłada w to własnie
auto, a nie w poprawę warunków mieszkaniowych :) Druga przesłanka jaka
przychodzi mi do głowy to może efekt skali. Kupujący myśli sobie - skoro gościa
stać na tak wystawny dom to zapewne dużo sprzedaje tych samochodów - ergo ma w
ofercie bardzo dobre egzemplarze. To też nieco absurdalne, bo ja bym z takiej
okoliczności wynosił zgoła inny fakt - handlarz ma w takim razie gruzy, który
kupują za małą kasę, picuje i sprzedaje z bardzo wysoką marżą. A Wy jak to
widzicie?
Przy okazji zachęcam
do zapoznania się z poprzednimi postami z tej serii:
CI HANDLARZE: Grożą!
Zdjęcie jest tylko przykładowe - szrociaki nic nie insynuują.
Do kupna takiego Chevroleta Malibu nie musi mnie wcale zachęcać żadna "wylla" :-P, byle miał V8. Przynajmniej krążownik rozsądnych rozmiarów jak na warunki europejskie, a nie stodoła na kołach.
OdpowiedzUsuń"Lordessex"
Produkt w ładnym opakowaniu sprzeda się szybciej, to podstawowe prawo marketingu. Zdjęcia na ładnym tle, czy ładny plac na auta - to zawsze przyciąga klientów. Kwestia tego czy ktoś sam zadbał i stworzył sobie odpowiednie miejsce pracy, czy też wbija się na przypadkowe podjazdy - to jest właśnie rozróżnienie między handlarzem budującym sobie markę, a cwaniakiem kombinatorem.
OdpowiedzUsuńCoś w tym jest, czasami zdjęcia gruza :) posiadają w tle jakiś pałacyk, albo ładny park - to zapewne ma na celu podkreślenie, że auto dla konesera :)
OdpowiedzUsuńZdjęcia na lawecie - źle, zdjęcia na tle willi - też nie dobrze. Wam złomiarzom dogodzić...
OdpowiedzUsuńNieśmiertelne „Witam” na początku. Hehe
OdpowiedzUsuńBardzo konkretnie napisane. Super artykuł.
OdpowiedzUsuńDzięki.
UsuńŚwietnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń