Witam. Do napisania tego wpisu zachęciło mnie ogłoszenie sprzedaży Audi A6 (C6) z 2009 roku z 3-litrowym
dieslem pod maską. Jest ono na tyle szczególne, że podano w nim prawdziwy przebieg tego konkretnego auta wynoszący aż 651.000 km, czyli około 100.000 km rocznie. Jest to dla mnie ciekawe z dwóch względów, a może nawet z trzech. Po pierwsze cieszę się, że sprzedający okazał się być uczciwym człowiekiem - nie "skorygował" licznika, co mógł bardzo łatwo uczynić - auto nie wygląda przecież jakby przejechało ponad pół miliona km, a po drugie to nawet nie ukrywał tego faktu w samym tekście ogłoszenia. Bardzo miłe jest również to, że jak sam podał - w trakcie, jak i po sprzedaży samochodu otrzymał sporo telefonów z wyrazami uznania. Nawiasem mówiąc to trochę dziwna sytuacja, że w naszym katolickim kraju za zrobienie czegoś, wydawałoby się, oczywistego i po prostu uczciwego jesteśmy nagradzani uznaniem społecznym. Niezłe jaja, nie?
Po drugie takie ogłoszenie powinno dać do myślenia - powiem wprost - idiotom zakładającym, że sprowadzane z zagranicy samochody (a już zwłaszcza diesle) mogą mieć po 10-15 latach eksploatacji te magiczne 190, czy 210.000 km przebiegu, na jakie zwykle skręca się auta, by nieświadome (albo samookłamujące się) jednostki ludzkie leciały do takich ofert jak pszczoły do miodu. A już największą bekę mam z powszechnego podejścia typu - "no ale przecież samochody z niskimi przebiegami pojawiają się na rynku i może akurat ja trafiłem na takiego, który jest tą mityczną OKAZJĄ". Tak jasne - zwłaszcza za cenę poniżej średniej dla poszukiwanego modelu.
I tu myśl numer trzy. Wbrew temu co się często wypisuje o nowych samochodach (zaplanowana nieprzydatność itd.) to nie są one aż tak złej jakości. Choć należałoby to określić inaczej - w perspektywie dajmy na to kilku lat (5-7) eksploatacji mogą się one sprawować zaskakująco dobrze. Przykładowo materiały wykończeniowe w tzw. autach premium są na tyle dobre, że - o ile nie jeździ nimi jakiś totalny niechluj - to z powodzeniem pokonują przebiegi rzędu pół miliona i za bardzo nie widać tego po nich. Mechanika też nie jest taka zła (no dobra pomijam tu wysilone silniki o nikłych pojemnościach), swoje robi niski poziom kultury technicznej użytkowników, a także te - i to znów powiem wprost - kretyńskie zalecenia samych producentów np. co do wymiany oleju w silniku przykładowo co 30.000 km lub nawet więcej. Trwa nawet swoista walka o to, kto zaoferuje wyższą wartość, która ma rzekomo świadczyć o jakości oferowanego silnika.
Wracając do zasadniczego tematu to widziałem już niemało ogłoszeń np. W211, czy E39 z rzeczywistymi przebiegami w okolicach 700 tysięcy km i nie za bardzo było to po tych autach widać. Albo niedawne ogłoszenie Volvo V40 z chyba 2008 roku z przebiegiem 400.000 km, a wnętrze zupełnie jak nowe. W związku z tym co pisałem akapit wyżej, bardzo łatwo skręcić taki samochód na dwa razy mniejszy przebieg, a kupujący będą Cie jeszcze za to całować po rączkach. Później gdy coś się w takim samochodzie posypie to są wielkie żale do producentów, że przy tak "małym" przebiegu dzieją się tak starszne rzeczy, nie biorąć kompletnie pod uwagę, że może mieć ono 2, lub nawet 3 razy większy realny przebieg. Także drodzy rodacy - naprawdę zastanówcie się co kupujecie, bo wasza wiara w niemożliwe tylko zachęca handlarzy do oszustwa i wszyscy na tym cierpimy. Swoją drogą to słyszałem ostatnio, że osławione "japońskie klasyki" z minimalnymi przebiegami ponoć również przechodzą korektę licznika. I to konkretną.
I tu myśl numer trzy. Wbrew temu co się często wypisuje o nowych samochodach (zaplanowana nieprzydatność itd.) to nie są one aż tak złej jakości. Choć należałoby to określić inaczej - w perspektywie dajmy na to kilku lat (5-7) eksploatacji mogą się one sprawować zaskakująco dobrze. Przykładowo materiały wykończeniowe w tzw. autach premium są na tyle dobre, że - o ile nie jeździ nimi jakiś totalny niechluj - to z powodzeniem pokonują przebiegi rzędu pół miliona i za bardzo nie widać tego po nich. Mechanika też nie jest taka zła (no dobra pomijam tu wysilone silniki o nikłych pojemnościach), swoje robi niski poziom kultury technicznej użytkowników, a także te - i to znów powiem wprost - kretyńskie zalecenia samych producentów np. co do wymiany oleju w silniku przykładowo co 30.000 km lub nawet więcej. Trwa nawet swoista walka o to, kto zaoferuje wyższą wartość, która ma rzekomo świadczyć o jakości oferowanego silnika.
Wracając do zasadniczego tematu to widziałem już niemało ogłoszeń np. W211, czy E39 z rzeczywistymi przebiegami w okolicach 700 tysięcy km i nie za bardzo było to po tych autach widać. Albo niedawne ogłoszenie Volvo V40 z chyba 2008 roku z przebiegiem 400.000 km, a wnętrze zupełnie jak nowe. W związku z tym co pisałem akapit wyżej, bardzo łatwo skręcić taki samochód na dwa razy mniejszy przebieg, a kupujący będą Cie jeszcze za to całować po rączkach. Później gdy coś się w takim samochodzie posypie to są wielkie żale do producentów, że przy tak "małym" przebiegu dzieją się tak starszne rzeczy, nie biorąć kompletnie pod uwagę, że może mieć ono 2, lub nawet 3 razy większy realny przebieg. Także drodzy rodacy - naprawdę zastanówcie się co kupujecie, bo wasza wiara w niemożliwe tylko zachęca handlarzy do oszustwa i wszyscy na tym cierpimy. Swoją drogą to słyszałem ostatnio, że osławione "japońskie klasyki" z minimalnymi przebiegami ponoć również przechodzą korektę licznika. I to konkretną.
"Auto sprzedane". Teraz ktoś cofnie, zmieni felgi i 20k drożej pogoni
OdpowiedzUsuńNiestety obawiam się, że może tak być:/
UsuńO to to ! Mimo, że nie jestem fanem nowych aut, to czekałem aż ktoś odniesie potężne przebiegi, jakie robią w krótkim czasie do domniemanej, słabej jakości. 650 kapci nastukane w tej wstrętnej audi, i co ? I jajco, wygląda jak nowa. Najpewniej współczesne auta nie są wcale takie złe, tylko jeździ się nimi więcej. No ale łaknący prestiżu, wąsaty Janusz kupuje ośmioletnie Ałdi w tedeju z rzekomym przebiegiem 200 tys. "jedyny taki z Niemiec", przejeżdża kolejne 100 tysięcy, pada motor i mamy "gówniane auta tera robio, 300 tysięcy i silnik do wyrzucenia". Ja jednak zostaje przy gratach.
OdpowiedzUsuńNo właśnie - ludzie teraz sporo jeżdzą, a do tego mają wiedzę techniczną = zeru i wydaje im się, że "przewaga dzięki technice" oznacza, że można auto pałować na zimno itd. Choć - rzecz jasna - sporo jest obecnie konstrukcji wadliwych już od początku, ale tak było chyba zawsze.
UsuńJa też zostaje przy gratach:)
to pokazuje m.in obraz naszego społeczeństwa naszej mentalności , nie stać nas na kupno nowego auta wiec zwozimy złom powypadkowy naprawiamy kręcimy i nawzajem się łudzimy odrobiną luksusu ten co sprzedaje i ten co kupuje. Doskonale sobie zdajemy sprawę z licznikowych przekrętów ba nawet potrafimy zmieniać niektóre elementy udając ze mamy auto po lifcie .To jest własnie obraz Nas . Na zachodzie jest normalne ze jeżeli pracujesz to jeździsz takim a nie innym autem ,jesteś wstanie odłozyć na 3-5 letnie auto a jak dobrze zarabiasz kupujesz nowe. Sam mam auto z rocznika 2001 auto nowe kupione tu w polsce ma dzis 540tys km ,czytam w prasie ze moje auto rdzewieje i na rynku jest niesprzedawalne a on ma rdze w typowych miejscach drobne to są rzeczy nie wymagające interwencji przeglądy przechodzi coroczne bez problemu i nie wiedzę sensu wymiany auta na nowszy model bo to auto jest nie zawodne ma nadal oryginalne wtryski ,układ wydechowy , wnętrze praktycznie nie ma oznak zużycia ....moze to jest sprawa ze jestem jedynym włascicielem .Uważam ze nie ma sie czego bać w autach o przebiegach powyzej 300tys
OdpowiedzUsuńTak mi się przypomniało a propos. Kolega kupił nowe-stare auto 1.9 JTD i rozkodował mu się kluczyk. Przyjeżdża do machera od kluczyków, ten patrzy na wehikuł, i z promiennym uśmiechem oznajmia:
OdpowiedzUsuń- O! Ja w nim tydzień temu licznik o 150 tys. cofałem. Fajne auto!
Cóż, jak naród mamy aspiracje, a nie mamy środków, żeby je w pełni spełnić. Nie należy się zatem dziwić, że jest popyt na prawie nówki.
Niezła historia. No i potem jest jak pisałem wyżej - "Paaaaaanie te silniki 1.9 JTD to jest tandeta, przy 250.000 km musiałem robić remont". A auto ma w rzeczywistości np. 500.000 km.
UsuńWiadomo, to nie TDI!!!
UsuńNa Złomniku chyba był wpis o tym że gość sobie cofał licznik (tylko nie pamiętam jaki to był samochód, możliwe że Mercedes Sprinter) bo wstyd był przed rodziną na wiosce :-P. Nie pojmuję całej tej pogoni za tym pseudo-prestiżem i "premium". Wszystko musi być teraz PREMIUM-SREMIUM, nawet majonez w Carrefourze.
OdpowiedzUsuń"Lordessex"
Srajtaśma w SS-manie też jest "premium". Mam gdzieś nawet foty, bo bardzo mnie to rozśmieszyło/zadumało.
UsuńTakich przebiegów w ogłoszeniach się nie spotyka, więc szacun dla kolesia że postanowił takie ogłoszenie, z takim przebiegiem wrzucić. Ja jestem akurat na etapie przeglądania ofert Audi Q7 z 2007/2008 roku, gdzie przebiegi 200-300k to praktycznie norma w tych ogłoszeniach. Jestem ciekaw ile spośród tych auta ma jeszcze poza tym cofnięte liczniki, przypuszczam że nie mało.
OdpowiedzUsuńJak z grzechotnikiem pod maską to tak - bardzo prawdopodobne, że po tzw. "korekcie". No chyba, że poszukasz V12 6.0 TDI - tym chyba mało kto robił duże przeloty:D
UsuńJesli to v12 z nimiec przyjedzie to uwierz mi ze powinien miec grubasne. Tam kupuja takie samochody zeby w luksusie przejezdzac z jednego konca kraju na drugi robiac grube interesy... Jestem pewien ze niektore bentleye czy inne sklasy maja podobne przebiegi do tej A6 z ogloszenia
UsuńHeh, nie tak dawno moje byłe E36 poszło za cenę powyżej średniej rynkowej - mimo, że gość co ode mnie kupił niczego nie ukrywał, ze fura ma przeszłość rajdową, jakie ma wady itd. Dostał dobrą kasę chyba właśnie dlatego, ze następny właściciel dokładnie wiedział co bierze :). Ciekawe, czy się doczekamy kiedyś wysypu ogłoszeń z prawdziwymi przebiegami ;). A potem jeszcze dojdzie do ekstremum i będzie się liczniki kręcić w górę, żeby przebieg wyglądał na bardziej prawdziwy... nie no, dobra... science-fiction mi tu powoli zaczyna wychodzić ;)
OdpowiedzUsuńObecnie chyba tylko janusze patrzą na przebieg a nie stan ogólny auta... kiedyś przeglądałem ogłoszenia samochodów na holenderskiej stronie, najbardziej w pamięci utkwił mi Golf V z przebiegiem 751 tys km... w stanie takim, jak u nas auta z przebiegiem 170 tys. Z drugiej strony, doszło do naprawdę chorych sytuacji- mój ojciec ma od nowości Lanosa, 2005r z przebiegiem 61 tys km- już wyobrażam sobie cyniczne uśmieszki ludzi pytających czy przebieg prawdziwy.
OdpowiedzUsuńI z trzecim punktem zgadzam się bardzo- ignoranccy janusze (w gronie blogerów również są, choć nie będę pokazywać palcem) co chwila wykrzykują NO PATRZCIE NA TEN PLASTIK, PRZECIEŻ TO NAWET 300 TYSIĘCY PRZEBIEGU NIE ZROBI, HEHE BECZKA TO BYŁO COŚ, TAM SIĘ MILJON KRĘCIŁO I JEŹDZIŁ DALEJ HEHE... tylko że te auta już dawno przekroczyły 300k i będą jeździć dalej, ale że jakiś pan mirek będzie psioczył że mu w ałdi pompowtryski padły po 150 tys to takiemu nie przetłumaczysz.
No i jeszcze grono "wyznawców" bez żadnego przemyślenia sprawy gremialnie się pod tym podpisuje:D
UsuńDo pracy jeżdżę golfem 3 1.8 lpg z przebiegiem 330 tysięcy. I nawet w mrozy pali od strzala. W firmie mamy pandę 1.2 z przebiegiem 500 tysięcy km ale jak dbasz tak masz
OdpowiedzUsuńObecnie mam Kie Optime, ale marzy mi sie kiedyś Audi. Wspaniałe samochody. Kie udało mi się kupić używaną w serwisie. Jakaś firma splajtowała i jeżdżony po Dyrektorze. Na przebieg nie bardzo patrzyłem - ogólnie był w świetnym stanie. Mam zasadę, ze wymieniam co jakiś czas samochody, żeby nie stracić zbyt dużo kasy.
OdpowiedzUsuńWitam chyba jest to nieuniknione fakt ktoś chce to i tak cofnie. Szkoda, ze osoby kupujące nie wiedzą o tym, ale Polak to chce samochód za 5 tys z przebiegiem 100 tys i dlatego to tak wygląda
OdpowiedzUsuń