Piątek trzynastego.
Wiadomo – czarne koty, zakonnice na rowerze, baby z pustymi wiadrami, matura z
chemii. W taki dzień nie może, a raczej nie powinno przydarzyć się nic dobrego.
Samochodziarzowi tym bardziej. Co najwyżej nieszczelny wężyk paliwowy, spalona kontrolka świateł drogowych, albo
nawet kapeć. Czyżby?
Na spot organizowany przez
Wrocławskie Spotkania Klasyków jechałem z duszą na ramieniu. Czarne chmury kłębiły
się nad miastem Wrocław, w powietrzu czuć było atmosferę napięcia i grozy. Jak
to w moich relacjach bywa, deszcz wisiał w powietrzu.
Administratorzy wybrali na
spęd nietypową lokalizację, a mianowicie tereny po dawnej zajezdni autobusowej
przy ul. Grabiszyńskiej. W razie ulewy – znikąd pomocy, tylko wszechobecna
kostka brukowa oraz śmietniki przy każdej z kilkudziesięciu latarni. Nawet pod
stacjonującego tam trupa Jelcza 043 trudno się wczołgać.
Wszystkie te obawy, majaki
i halucynacje z niedożywienia, prysły jak choinkowa bombka, gdy tylko stawiłem
się na miejscu spotkania. Ponad trzydzieści samochodów, a liczba ta z każdą
minutą rosła. I to nie tylko Maluchy i Duże Fiaty. Bynajmniej, widok niektórych
zgromadzonych wehikułów był dla mnie prawdziwym plaskaczem w ryj, i to w jak
najbardziej pozytywnym tego słowa znaczeniu.
Na miejscu stawił się
kwiat wrocławskiego jaktajmerstwa, a z okolicznych bloków i kamienic ściągnęły
wrotkarki, matki z dziećmi i emeryci. Każdy podziwiał, komentował, robił
zdjęcia. I co ciekawe, mimo że po paru minutach od rozpoczęcia zaczęło padać,
mało kto myślał opuszczać spot. Naraz znalazł się baldachim dla kilkunastu
osób, w ruch poszły parasolki, w tym wielka, sklepowa, z logo firmy
produkującej lody, a także... walizki. Reszta (w tym ja) przeczekiwała co
większe fale wody, w swoich autach.
Trudno w tekście oddać
emocje, napiszę tylko, że to był jeden z najlepszych spotów, na jakim byłem w
życiu. Fajna atmosfera, fajne auta i heroiczna walka z niepogodą, sprawiły że
ten dzień będę mile wspominał (już to robię :D).
Pozdrowienia
Relację przygotował dla nas Piotrek. Ja w tym czasie spałem po pracy:D
Endemit
na żółtych (Orion I)
|
Błagam,
niech ktoś ściągnie te kołpaki!
|
Ściera
z zacięciem
|
Zaraz
lunie, ale nikt się tym specjalnie nie przejmuje. Prawidłowo!
|
Ło,
panie! Klasyk!
|
Maluchowe
pole
|
Ten
sam rok produkcji, dwa różne podejścia do tematu sedana
|
Fajny
A1; szkoda że ostatnio spotykam je głównie na imprezach
|
VAG-owie
|
Te
dekielki... <3
|
Madzie
z pazurem
|
Czarny
Kant na czarnych. Oznaczył teren wodą z chłodnicy
|
Komu
kilogram rdzy?
|
Dzień
dobry, ja z ‘99
|
W
tym momencie już leje. I co z tego? ;-)
|
Ja
ci dam chemię! Wszystko ma być zdrowe, polskie, niskokaloryczne!!!
|
Chrabąszcz
sposobi się na Ogórka
|
Kulaj
się, deszczu
|
Park
maszynowy „przetrzebiony” przez deszcz – niestety, ten Lanos to nie fotomontaż...
|
Czeluście
Reanimacji
|
Spoko
patent
|
Kończymy
widokiem ogólnym na Królową Ostrego Dyżuru
|
Krótko:
OdpowiedzUsuń- Sierra. MNIAM! one to chyba nawet jak wyjeżdżały z fabryki nie miały tak klarownych reflektorów.
- rdza spod plandeki. Jak jakiś performęs, czy instalacja...
- Była kiedyś w rodzinie jedna Nysa, z kilkoma zdarzyło mi się mieć do czynienia i faktycznie, każda miała założony zamek 'Yeti'. Cholera, jeździłbym!