Witam. Jak już pisałem dwa
dni temu - w drodze po mojego Galanta - w Piotrkowie Trybunalskim zauważyłem coś, co ponownie doprowadziło do
natychmiastowej komendy - "ja p..... zatrzymujemy się teraz" (ludzie podróżujący ze mną samochodem są już do tego przyzwyczajeni;). No i nie dziwota - Galant III
generacji (Sigma) jest ogromną rzadkością w naszym kraju. Zakładam, że nie ma ich u nas więcej jak 5 do 10 sztuk. A w tak dobrym stanie? Bardzo możliwe, że jest to
najładniejszy Galant generacji A120 w Polsce. Poza naszymi granicami widziałem taki samochód tylko raz - w Wielkiej Brytanii - tutaj zdjęcia. Ale do rzeczy. Galanteria
pochodziła z 1978 roku i legitymowała się przebiegiem 11.000 km od nowości.
Samochód nigdy nie był restaurowany - jest w pełni oryginalnym stanie! Jeśli ktoś
jest na niego chętny to musi przygotować 10.000, ale niestety nie zł, tylko
euro. Dla chętnych - mam gdzieś zanotowany numer do właściciela, który swoją drogą okazał się być wrocławiakiem:D
Pod maską tej wersji (GL) siedział sobie silnik 1.6 o mocy 75KM i oznaczeniu 4G32. Galanta serii III produkowano w latach 1976-1980. Stylistyka tego modelu powala na kolana i jest równie dobra, co ta z rekinów od BMW z końca lat 70. Po pierwsze ten wkurzony ryj, po drugie łukowata dolna linia bocznych okien, opadający tył, rasowe wywietrzniki na przednich błotnikach, to przetłoczenie z boku, detale - jest tego wszystkiego sporo. Poza tym miałem rzadką okazję organoleptycznego sprawdzenia skąd w Galancie EA wziął się ten fajny
rekinkowaty ryjek - to bezpośrednie nawiązanie to tego właśnie modelu
Mitsubishi sprzed lat.
Mój poziom zajarania tym egzemplarzem - zdecydowanie poza jakąkolwiek skalą.
No i powiedzcie mi jak w obliczu takiego zbiegu okoliczności miałbym nie kupić swojego EA? Nie było innego wyjścia.
Widok od tyłu pokazuje finalny efekt tak mocnego opadania linii bagażnika - wydaje się, że słupki C i bagażnik tworzą jedną linię - rewelacja |
No i ten ryjek - mniam |
Wnętrze jest już mniej wysmakowane, ale trudno mu odmówić elegancji |
to ten egzemplarz był w Nadarzynie na oldtimer show?
OdpowiedzUsuńTak to ten.
Usuńciekawe żelazo, fajny ryjek, przyznam że chyba widzę pierwszy raz takie cuś...
OdpowiedzUsuńNo był, był. Też widziałem :-D
OdpowiedzUsuńKiedyś to potrafili dzieła sztuki na kołach stworzyć, właśnie w detalach był cały smak i finezja, nie to co teraz, rozdeptane robale czy żaby z wnętrzem z przetopionych skrzynek do cebuli.
"Lordessex"
Kiedyś na zlocie Mitsumaniaków chyba w Wawrzkowiźnie był taki, stan identyczny, ale tamten miał niecałe 20tys km jak dobrze pamiętam. Też stał na niemieckich tablicach. Ciekawe jest, że można znaleźć tych Galantów i Coltów z tych lat sporo i to w przyzwoitym stanie w zachodniej Europie, a weź Pan znajdź Lancera. No nima...
OdpowiedzUsuńDoskonały! I jeszcze te wspomnienia z młodości...
OdpowiedzUsuńJa posiadam galanta II Z 1984 też jest bardzo rzadki w Popsce
OdpowiedzUsuńPoka poka !
Usuń