Dziś mam dla Was
pełnordzawego i pełnosprawnego szrociaka, czyli coś co lubię najbardziej.
Samochód spotkałem kilka miesięcy temu na zlocie w Bristolu i muszę przyznać,
że w towarzystwie tych wszystkich wypucowanych klasyków wyglądał bardzo
oryginalnie i wręcz odświeżająco. Na początek kilka podstawowych danych, a
potem już będziemy mogli rozkoszować się tym złomkiem o ciekawych kształtach.
Imp był produkowany w latach 1963-1976. Najciekawsza cecha to silnik
umieszczony z tyłu - 0,9 litra o mocy 40 KM. Natrzaskali ich prawie 450.000
sztuk, czyli całkiem sporo, choć ta liczba trochę blaknie, jeśli porównamy ją z bezpośrednim konkurentem jakim był Mini. Imp nie przyjął się tak dobrze jak ono -
być może z powodu konstrukcji, która nie była tak nowoczesna jak u konkurenta.
Dobra - koniec suchych faktów, czas przyjrzeć się bezbłędnej stylówie tego egzemplarza.
Dobra - koniec suchych faktów, czas przyjrzeć się bezbłędnej stylówie tego egzemplarza.
Świetny! Nie jeździłbym, ale i tak mnie się podoba.
OdpowiedzUsuńAleż paskudny... to znaczy fajny... to znaczy okropny... to znaczy auto fajne, ale wolałbym przejechać się mniej zapuszczonym egzemplarzem :)
OdpowiedzUsuńMniej zapuszczony nie był by już tak zajebisty:)
UsuńZaje....fajny pomimo że doje....chany, idealny byłby na Nity czy coś w podobie. Chociaż raczej nie ma nic w podobie do Nitów. Tylna szyboklapka mózgoskrętnie obłędna.
OdpowiedzUsuńChoć nie przepadam za anglicyzmami to tego Impa mogę określić jednym słowem:
OdpowiedzUsuńBADASS. Albo "złodupny", jak kto woli. Innymi słowy - jeździłbym. Nawet takim zapuszczonym.
Nie nawet - tylko wyłącznie takim zapuszczonym. Te idealne nie mają tego charakteru i tej specyficznej klasy:)
UsuńWciąż żałuję, że nie kupiłem tej zajechanej w 3 dupy 115tki, która była w relacji z OldtimerBazaru.
Art ma rację, NA NITY GO!
OdpowiedzUsuń