Translate

piątek, 3 stycznia 2014

Z WIZYTĄ: Muzeum Mercedes-Benz Stuttgart-Untertürkheim cz.1






W końcu się udało! Muszę szczerze przyznać, że wycieczka do najbardziej meśkowego z meśkowych miejsc na świecie od zawsze leżała w sferze moich tzw. małych marzeń. Nie zawiodłem się ani trochę. Mercedes-Benz Welt w Stuttgarcie (Untertürkheim) to zdecydowanie jedno z tych niewielu miejsc dla których warto pokonać setki kilometrów – z Wrocławia jest to około 800 kilometrów. Wszystko jest tam imponujące, poczynając od architektury samego budynku, poprzez jego wnętrze, kończąc oczywiście na meśkowych skarbach w środku.
Robiąc relację z takiego miejsca ma się zawsze jeden podstawowy problem. Nie można pokazać wszystkiego z racji obfitości eksponatów - chcąc, nie chcąc trzeba coś odrzucić – a nie jest to zbyt łatwe. Stąd też przygotowanie materiałów zajęło mi sporo czasu, no i podzieliłem je na kilka części.
Wycieczkę zaczęliśmy bardzo wczesnym rankiem wyjeżdżając z pobliskiego Frankfurtu:


Po drodze ostentacyjnie przejechaliśmy koło muzeum Porsche - w końcu trzeba przecież zacząć od rzeczy ważniejszych. Po krótkiej chwili zza horyzontu wyłoniła się charakterystyczna, srebrna bryła muzeum MB. 


Szybko znaleźliśmy wolne miejsce postojowe na pobliskim parkingu, na którym stały głównie Merole w tym jeszcze testowy, świeżutki GLA.

Kiedy już przestałem płakać ze szczęścia na widok stojącego przed nami muzeum ruszyliśmy do jego przepastnego wnętrza. 


Pierwszym co najbardziej uderza to olbrzymi hol o wysokości niemal całego budynku na którego szczycie widać podwieszony samolot z lat 20. ubiegłego wieku. Zwiedzanie zaczyna się zawsze od wpakowania się do małej retrofuturystycznej windy, która wiezie nas na najwyższe piętro muzeum, gdzie stoją najstarsze samochody konstrukcji jeszcze Karla Benza i Gottlieba Daimlera. 


Kontynuujemy wycieczkę schodząc stopniowo w dół po dwóch przenikających się spiralach i obserwujemy auta z coraz to nowszych czasów. Kończymy na poziomie minus jeden, gdzie możemy zobaczyć jak prawdopodobnie będzie wyglądać przyszłość stuttgarckiej marki. Bardzo podobał mi się ten ściśle określony, uporządkowany tryb zwiedzania, co nie jest regułą w takich miejscach.
Pewnym wyjątkiem jest poziom 0 (w pobliżu kas), gdzie od razu dostajemy mocno po gębie m.in. wspaniałym Mercedesem C111 z 1970 roku. I nie musimy za to nic płacić.

Fajne były te platformy, na których prezentowano poszczególne samochody
Ten kształt do dziś jest świeży a zarazem stanowi dowód na to, że nie tylko Makaroniarze potrafią narysować świetnie wyglądające superauto
Samochód ten jest jednym z kilku prototypów zbudowanych na potrzeby programu badawczego, w którym MB testował możliwości rozwoju silników Wankla. Ten konkretny egzemplarz legitymuje się mocą 350 KM osiąganą z silnika o pojemności zaledwie 2,4 litra

Tuż koło C111 na ścianie wisiały rekordowe samochody Mercedesa:


Mercedes Weltrekordwagen T80 z 1939 roku. 44 litry pojemności i 3000 KM. Auto zaprojektowane przez Ferdynanda Porsche miało teoretycznie osiągnąć prędkość 600km/h ale wybuch wojny przerwał te ambitne plany. Ogrom i kształt tego samochodu był po prostu obezwładniający:
 



Tuż za T80 widzimy Mercedesa Zwolfzylinder Rekordwagena W125, którym Rudolf Caracciola w 1938 roku osiągnął prędkość 432,7 km/h na autostradzie z Frankfurtu do Darmstad. Warto dodać, że jest to do dziś niepobity rekord prędkości na drodze publicznej.





Kolejne C111, tylko z 3 litrowym dieslem pod maską:

Mercedes-Benz C111-III Diesel-Rekordwagen (1978 rok)
To ostatnie to wszyscy chyba wiedzą:


Pierwszym "pojazdem" jaki można zobaczyć po wjechaniu na najwyższe piętro budynku jest taki oto środek lokomocji:


Karl Benz, Gottlieb Daimler i Wilhelm Maybach - to głównie dzięki tym ziomusiom możemy podziwiać tak dobrą miejscówkę

Następnie przechodzimy do sali Pionierów Motoryzacji, w której możemy zobaczyć pojazdy z lat 1886-1900. Królewskie miejsce zajmuje tu konstrukcja dosyć dumnie określona mianem pierwszego samochodu świata z silnikiem spalinowym. Mowa oczywiście o tzw. Benz Patent-Motorwagenie z 1886 roku:

Samochód nie zachował się do dzisiejszych czasów - tu widzimy jego wierną replikę
Zachował się za to oryginalny rysunek patentowy owego pojazdu
Tu z kolei możemy podziwiać pojazd określany mianem pierwszego czterokołowego samochodu spalinowego na świecie ( Benz Motorkutsche z 1886 roku)

Daimler Reitwagen z 1885 roku

Sala z pojazdami z lat 1900-1914:
 





A to auto bardzo interesujące, gdyż jest to oficjalnie najstarszy znany, zachowany do dzisiejszych czasów Mercedes (Simplex 40PS 1902 roku). Najstarszy Mercedes w Polsce nie jest dużo starszy i pochodzi z 1910 roku (Mercedes 10/20HP Posen należący do Józefa Kołoczka z Rybnika).






Szprycha na szerokim kapciu - to do dziś najlepsza recepta na dobre koło
Fury, silniki, samoloty, rowery, dzikie węże
 

Kolejna sala to lata 1914-1945:



Na pierwszym palnie 10/40PS Sport-Zweisitzer z 1923 roku, za nim 26/120/180PS Typ S Tourenwagen z 1928 roku

27/170/225PS Typ SSK Sport-Zweisitzer z 1928 roku. Jeden z zaledwie 35 wyprodukowanych egzemplarzy
Jak wskazuje nazwa moc po doładowaniu wynosiła zabójcze 225 KM - sporo jak na tamte czasy

Tuż obok stało auto, które było niekwestionowanym królem tej ekspozycji i bardzo skutecznie skradało większość spojrzeń:

Zachwycający Mercedes-Benz 500K Spezial-Roadster z 1936 roku
Nazwa K w nazwie modelu pochodzi oczywiście od mechanicznego kompresora, który znajduje się na pokładzie i chwilowo zwiększa moc 5 litrowej jednostki ze 100 do 160 KM
W swoich czasach ten samochód należał do ścisłej czołówki najdroższych i najbardziej ekskluzywnych europejskich aut

To konkretne nadwozie było jednym z 8 do wyboru
Łącznie wyprodukowano zaledwie 342 sztuki wszystkich wersji
Dziś jest to bardzo drogie i poszukiwane auto kolekcjonerskie. Patrząc na te wszystkie detale nie trudno zgadnąć czemu
Niedaleko 500K stał podobny model ale z zupełnie innym nadwoziem
Mercedes 540K Cabriolet B z 1937 roku. Jeszcze większa pojemność i jeszcze większa moc, która sięgała aż 180KM. Ta wersja nadwozia była najbardziej popularną

Luksusowy Mercedes-Benz 770 z 1937 roku


Mercedes 260D Pullman-Limousine z 1938 roku. Podobno to pierwszy na świecie masowo produkowany samochód osobowy z silnikiem diesla, często użytkowany na ówczesnych taksówkach. Jak nic wychodzi, że to przodek Beczki i Balerona w dieslu

MB Lo2000 Diesel Pritschenwagen z 1932 roku - pierwsza lekka ciężarówka świata z dieslem pod maską. Pewnie stad ten wielki napis na chłodnicy

Kolejna sala, którą to możemy zobaczyć na poniższym zdjęciu zawierała samochody za lat 1945-1960 i było w niej tyle skarbów, że zupełnie nie można było się zdecydować na co patrzeć.


Nie było to najdroższe czy najrzadsze auto z tej ekspozycji ale to właśnie ono przypadło mi najbardziej do gustu
Olśniewający Mercedes 300S Cabriolet A z 1954 roku

Tego auta nie trzeba przedstawiać chyba nikomu - MB 300SL z 1955 roku
Widoczna w tle rama przestrzenna tego samochodu (dzięki której zawdzięcza ono swoje otwierane go góry drzwi) ważyła zaledwie 50 kg!


MB 300SL Roadster (1966 rok)
Z 1955 roku pochodziło także to cudo, czyli MB 300SLR Uhlenhaut-Coupe. W skrócie to zamknięta wersja wyścigowego 300SLR
To jedna z zaledwie dwóch wyprodukowanych sztuk. Zakładam, że gdyby była na sprzedaż to bez problemu osiągnęła by cenę pozwalającą nazwać to auto jednym z najdroższych na świecie
Auto było projektowane z myślą o nadchodzącym nowym sezonie (1956) ale pod koniec 1955 roku Mercedes wycofał się z wyścigów, wobec czego auto nigdy nie brało udziału w żadnym
Nazwa jest upamiętnieniem osoby, która miała wielki wpływ na rozwój sportowych Mercedesów z tamtych lat, czyli Rudolfa Uhlenhauta. Dodatkowo była to jego osobista "służbówka":D
Sportowe modele odważnie zestawiono z jednym czysto użytkowym modelem - Mercedesem LK 338 Kipper (1960 rok)...
...a także jednym reprezentacyjnym, czyli 300tką z 1952 roku tzw. Adenauerem
Na tle swoich wspaniałych współbraci z epoki 180tka (W120 -"Ponton") z 1955 roku prezentowała się nadzwyczaj skromnie

 
Na razie to tyle, niedługo zobaczymy drugą część relacji z muzeum w której znajdą się samochody Mercedesa, które można jeszcze zobaczyć na ulicach. Ze względu na ilość materiałów planuję zrobić jeszcze jeden dodatkowy post, w którym zaprezentuję osobno sportowe Mercedesy, oczywiście ze Srebrnymi Strzałami na czele. 
Jeśli ktoś byłby zauroczony jakimś konkretnym egzemplarzem z tego postu to mogę zrobić o nim kiedyś dodatkowy wpis.

Kolejne części relacji znajdziecie po kliknięciu na odpowiedni odnośnik:
[cz.2]
[cz.3]

11 komentarzy:

  1. Wow!! Ale kolega od......ł reportaż! Mniam mniam, palce lizać. Pozdrawiam i zbierając szczękę z podłogi zazdroszczę.

    OdpowiedzUsuń
  2. błagam... mówimy "owego pojazdu". Ogólnie, żeby nie było, że tylko się czepiam, bardzo fajnie się Twoje zdjęcia ogląda, a ta relacja (obie jej części) wygląda na to, że przyciągnęła mnie na powrót do Twojej strony (bloga? jak zwał tak zwał) ;) Z czasem widzę coraz mniej kopiowania sprawdzonych pomysłów, od Złomnika, coraz więcej własnych pomysłów. A do tego coraz lepsza ich realizacja - tak trzymać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byk poprawiony - w przypadku takich maxi relacji zawsze znajdzie się jakiś. Dzięki za zwrócenie uwagi i za komplementy, będę się starał trzymać poziom owego:) bloga.
      Co do drugiej części komentarza to nie mogę się w pełni zgodzić z tym co piszesz. Robię tego bloga na absolutnie swój sposób, opisując rzeczy tak jak je subiektywnie widzę. Niektóre rzeczy oczywiście mogą wydawać się podobne ale tak to już jest w internecie i nie tylko - wiele rzeczy już istnieje, nie wymyślisz ich na nowo. To, że ktoś gra bluesa nie znaczy automatycznie, że kopiuje od Muddy Waters'a. Albo, że jak ktoś pisze o autach w żartobliwym tonie to kopiuje od Clarksona. Miejmy tego świadomość. W kulturze wiele rzeczy współistnieje. Nikt nie ma monopolu na określony punkt widzenia, czy daną tematykę.

      Usuń
    2. Chodzi mi o to, że szkielet bloga (zaczynając od nazwy, przez nazwy i typy działów, po sposób pisania) był na początku bardzo podobny do złomnikowego - co samo w sobie nie jest w sumie niczym złym, bo dobre rozwiązania się kopiuje i jest to całkiem naturalne. Tyle że początkowo mnie to strasznie raziło, wyglądało trochę na "złomnikowość na siłę". Ale widzę, że z biegiem czasu coraz więcej wprowadzasz własnych patentów i coraz bardziej wypracowyjesz swój styl - tak trzymać! Ważne jest, żeby iść do przodu, a tu postęp jest, co mnie zresztą bardzo cieszy, szczególnie że dobry miks z mojego rodzinnego Wrocławia zawsze chętnie łyknę :)

      Usuń
    3. OK. Oj materiałów z Wrocławia to jest trochę, tylko nie mam kiedy tego wszystkiego zrobić i wrzucić w jakiejś fajnej formie.

      Usuń
  3. Ech, te czasy, gdy reprezentacyjna limuzyna mogła być czerwona i nikt się nie dziwił ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie! A sportowe fury srebrne!
      Z resztą, kojarzę jakiś program chyba na Discovery, w którym pracownik muzeum udowadniał, że wszystkie eksponaty są jeżdżące - po prostu wziął i odpalił wehikuł z początku XX wieku...

      Usuń
    2. Sportowe nie sportowe srebrny = czerstwy :P

      Usuń
    3. Ogólnie to tak ale nie wyobrażam sobie innego koloru równie dobrze pasującego do takich bolidów. Srebrny jest jakiś taki "techniczny" i zaawansowany w stosunku do zwykłych lakierów. Płynna stal;) pasuje do Srebrnych Strzał jak ulał.

      Usuń
  4. Dla każdego fana motoryzacji wizyta w Mercedesie muzeum powinna być obowiązkowa :)

    OdpowiedzUsuń
  5. MB 300SLR może naprawdę zachwycić, kolor wyjątkowy.

    OdpowiedzUsuń