Translate

środa, 18 września 2019

SZROHISTORIA: Mój pierwszy Merol




Jakiś czas temu sprzątając papiery udało mi się trafić na umowę kupna (nagminnie nazywaną umową kupna - sprzedaży, co nawiasem mówiąc nie jest poprawną nazwą tego typu umów) mojego pierwszego Mercedesa. Co prawda pierwszym samochodem, jaki miałem na własność, była Skoda S100 kupiona za 100 zł (o niej też kiedyś napisze coś więcej) ale to w przypadku Beczki właśnie wzięło mnie poważnie na starocie, a już zwłaszcza na Merole. O tu zdjęcia wzmiankowanej umowy.

To było 14 lat temu...
Wracając do umowy zakupu z 2005 roku. Rzecz jasna została spisana na mamę - wtedy moje zniżki za OC były na poziomie wręcz ujemnym (zwyżka za wiek), więc auto było zarejestrowane na mamę. Potem była częściowa darowizna na mnie, żeby zbierać zniżki. Pewnie wielu z Was to zna z własnych doświadczeń. 
Auto kupiłem na ulicy Kruszwickiej, której nawierzchnia była z niebyt równej kostki granitowej (swoją drogą ten stan wciąż się utrzymuje), która jest trwała ale na pewno nie jest zbyt komfortowa dla pasażerów podczas poruszania się po niej. Kurde jak ta Beczka cudownie i pewnie płynęła po tak kijowej drodze podczas jazdy próbnej! A mówimy tu przecież o w zasadzie gruzie, a nie jakimś tam konkursowym, czy nawet dobrym egzemplarzu. Kilka fot gruza poniżej - jak widać blacha pozostawiała nieco do życzenia :) Praktycznie z każdej strony auta były widoczne ślady niezbyt fachowo wspawanych/zrobionych reperaturek błotników czy dołów drzwi. Starałem się to zresztą ratować, więc poprawki blacharskie robiłem w niej osobiście - pamiętam jak płatami odchodziła od niej szpachla o grubości kilku mm. Druga rzecz, którą pamiętam jak dziś to moment pracy nad tylnym prawym błotnikiem kiedy to już sobie wszystko ładnie wyczyściłem, już miałem otwierać puszkę z farbą w sprayu, kiedy to spod pewnej szpary na "naprawianym" błotniku wyciekła stróżka wody.... 









Pierwsza jazda autem po dokonaniu zakupu była tak emocjonująca, że pamiętam ją po dziś dzień. Tak jak wspominałem powyżej mimo lichego stanu auta odczucia z jazdy wskazywały jednoznacznie - to jest prawdziwa niemiecka jakość - no i wskutek tego jeszcze długo potem moje kolejne prywatne pojazdy miały gwiazdę na masce. 

Inne wspomnienia? 

Rzeczony bolid był w wersji 200D ale z racji rocznika (1981) to już był ten wzmocniony, czyli pod maską siedział "aż" 60-konny OM615. Większość wspomnień wiąże się rzecz jasna z niezbyt okazałymi osiągami takiej Beczki. Pamiętam, że kiedyś na trasie do Jeleniej Góry musiałem redukować do dwójki, a potem nawet do jedynki celem pokonanie niewielkiego - wydawałoby się - wzniesienia na szosie, gdyż inny uczestnik ruchu wytrącił mnie z długo wcześniej planowej prędkości przelotowej na tej trasie. Niemniej na płaskim auto spokojnie wyciągało te 140 km/h, więc wielkiego wstydu nie było. 

Kiedyś zrąbał mi się jakiś pierdolnik od ładowania, więc zdarzyło mi się raz pchać to auto samemu na skrzyżowaniu. Oj nie było łatwo :) Poczułem wtedy organoleptyczne jak istotne jest wspomaganie kierownicy w tak ciężkich autach.

Kiedyś z jakiegoś powodu Beczka stała w okresie zimowym przez ponad miesiąc pod chmurką i nie była w tym czasie przepalana. Naturalnie spodziewałem się problemów z odpaleniem takiego wiekowego diesla w zimie po tak długim postoju ale ku mojemu zaskoczeniu Merol po zagrzaniu świec odpalił od pierwszego strzała! Był tam jakiś wielki akumulator pod maską - chyba 88 Ah z tego co pamiętam. 

Pamiętam, że to były jeszcze czasy kiedy czymś powszechnym były kradzieże "gwiazdy" z atrapy chłodnicy. Mi chyba ukradli ze dwa razy i to pomimo, że auto nie stało na ulicy zbyt często. 

Ogólnie to wspominam ją bardzo dobrze - problemów w zasadzie nie sprawiała żadnych, a decyzja o sprzedaży zapadła z dwóch powodów. Po pierwsze mi się znudziła, a po drugie diagnosta podczas ostatniego przeglądu za mojej kadencji zwrócił uwagę na lichy stan przednich podłużnic... Kupujący poznał ten fakt ale cena była na tyle niska, ze auto nie czekało długo na chętnego. Nie pamiętam już po tych 14 latach za ile ją sprzedałem ale chyba za podobną cenę za jaką kupiłem.

Ciekawe czy wciąż gdzieś tam jest?











5 komentarzy:

  1. Nie zdziwiłbym się gdyby jeździła dalej w Maroku :-P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie że jeździ, byłem dwa lata temu to było ich pełno. Generalnie ten model jest widoczny chyba w kazdytm kraju. Zresztą to nie jest wcale złe auto do jazdy w 2019. Wyglądasz fajnie w nim przynajmniej i nikt nie pyta się o cenę tylkjo wiek auta ;)

      Usuń
  2. Piękne czasy kiedy jeżdżąca beczka kosztowała 1000.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pamiętam jak Cię objechałem skuterem 50cc na Kochanowskiego co to był za wyścig gigantów ze świateł :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D Nie pamiętam tego ale brzmi prawdopodobnie. Ja pamiętam za to jak dziś ciąganie w zimie Beczki Kozy Matizem. Kiedyś to było :)

      Usuń