Translate

wtorek, 27 marca 2018

ZAKUPIWSZY: Honda Accord VII



Witam. Na wstępie zaznaczę, że w tym cyklu wpisów opisuję motoryzacyjne zakupy moje, ale i te do których byłem zatrudniany, lub brany jako tzw. ekspert. Poprzednio w przypadku Skody Superb nie dla wszystkich było to jasne - stąd podkreślam ponownie ten fakt. Zaczynamy.

Moja kuzynka i jej facet - Kuba szukali dla siebie jakiegoś kombiaka do 18, a nawet 20 koła, gdyby udało się trafić na coś naprawdę spoko. Moja kuzynka od początku była dosyć wycofana, więc z Kubą przeczesywaliśmy ogłoszenia w poszukiwaniu jakiś fajnych 4 kółek dla nich. Początkowo idea była taka by rozglądać się za Audi A6 C5 z jednym z dwóch silników - doradzałem 2.0 131 KM lub 2.4 V6 170 KM. Od razu odrzuciłem diesle - bo to diesle, turbodoładowana benzyna 1.8 również była, moim zdaniem, nieco bez sensu w ich przypadku. Dzwoniliśmy po handlarzach, sprawdzaliśmy cepik, przebiegi w ASO i po jakimś czasie nastąpiła totalna zmiana kierunku. Zasugerowałem Legacy IV generacji z silnikiem 2.0 165 KM w wersji Bi-Fuel ze wzmocnionymi gniazdami zaworowymi - w sam raz pod LPG, które zresztą już było na pokładzie. Namierzyliśmy bowiem fajny egzemplarz z Głogowa po wymianie sprzęgła, koła dwumasowego i rozrządu za chyba 18 koła. Mieliśmy już nawet jechać, ale wtedy zagadałem z moim znajomym z pracy i wyszło, że niestety 2.0 DOHC ma tę pieprzoną płytkową regulację luzu zaworowego i taka operacja wiąże się ze zrzucaniem silnika i wydatkiem około 2 koła. Auto, które było na naszym celowniku miało to robione jakieś 50.000 km temu, ale nie było to potwierdzone fakturami, więc stwierdziłem, że mimo wielu zalet tego auta chyba lepiej będzie poszukać czegoś bardziej standardowego. To miało być ich pierwsze auto i nie chciałem, żeby zaczynali od takich nieciekawych doświadczeń motoryzacyjnych. Albo od regeneracji turbosprężarki. 

Na 2.5 SOHC nie było budżetu (tam jest normalna "śrubkowa" regulacja luzu zaworowego), więc jako, że jestem hondziarzem (choć obecnie niepraktykującym;) podsunąłem pomysł zakupu Accorda VII z silnikiem 2.0 155 KM, choć już z początku był odrzucany ze względu na, nazwijmy to, "trudną estetykę" właśnie wersji kombi (sedes wygląda bardzo ładnie), która kojarzy się z karawanem. Pomimo tego jest to po prostu bardzo dobra konstrukcja, która obok takich oczywistości jak świetne i bezawaryjne silniki charakteryzuje się (W KOŃCU!) całkiem dobrze zabezpieczoną blachą - a to często bywało jedną z nielicznych wad samochodów od Hondy. Opinia ta znakomicie odzwierciedla się w dosyć wysokich cenach tego modelu na rynku wtórnym.





Dosyć szybko wytypowałem rokującego kandydata - na szczęście z Wrocławia. Accordeon był w bardzo ładnym niebieskim kolorze, miał wg. sprzedającego 219.000 przebiegu, komplet dokumentów (książka serwisowa, instrukcje obsługi, ostatni TUV z potwierdzeniem przebiegu), no i pochodził od pierwszego właściciela. Jak zawsze trzeba podchodzić do tego typu rewelacji z dużą dozą ostrożności, ale rozmowa ze sprzedającym utwierdziła mnie w przekonaniu, że warto zobaczyć to auto na żywo - zwłaszcza, że nie mieliśmy daleko. Po przyjeździe na miejsce ukazała się naszym oczom ładna niebieska Honda Accord, lecz dosyć... brudna,  co paradoksalnie od razu uznałem za plus. Na oponach nie było też śladów plaka - co za ulga, bo mam już alergię na picowane na potęgę "igiełki". Szybko sprawdziłem całe nadwozie miernikiem grubości powłoki lakierniczej - zakres był od 80 do 110 mikrometrów, czyli bez wątpienia był to pierwszy lakier. Szczeliny, podłużnice - wszystko w porządku. Linia boczna idealnie równa, żadnych wgniotek, żadnych większych rysek. Wnętrze bardzo przyzwoite, kierownica bez żadnych śladów zużycia, nieznacznie wytarta gałka zmiany biegów, nieznacznie zmęczony boczek fotela kierowcy. Po otwarciu maski oprócz nowego akumulatora zauważyłem tylko małą plamkę rdzy na lewym kielichu i trochę korozji pod plastikową osłoną pasa przedniego - jak na 15-letnie auto całkiem nieźle. W schowku znalazłem fakturę zakupu tego auta z 2003 roku. Pierwsza pozycja na fakturze to sam samochód za 18800 Euro, druga to 65 litrów benzyny po 0,90 Euro za litr. Acco generalnie zrobił na mnie bardzo dobre pierwsze wrażenie - postanowiliśmy się nim zatem przejechać





Pierwsze odczucia z jazdy bardzo dobre - wszystko pracuje tak jakby auto faktycznie miało ten przebieg. Pierwsze metry pokonywaliśmy po pofałdowanej nawierzchni z kostki granitowej - idealnie na sprawdzenie zawieszenia. Pracowało ono świetnie, nic we wnętrzu się nie tłukło, praca skrzyni biegów idealna - biegi wchodzą z takim charakterystycznym leciuteńkim i przyjemnym oporem. No i wszystko byłoby spoko, gdyby nie to, że pojawił się przed nami dłuższy i wyłączony z normalnego ruchu odcinek - myślę sobie - zobaczmy jak tam kopie V-tec. Cisnę więc, 3000, 4000, 5000 i nagle bach - wywala kontrolkę "check engine" plus ograniczenie obrotów do 3000. Wróciliśmy już normalnym tempem na miejsce i podłączyliśmy się przez OBD by sprawdzić o co chodzi. Wypluło jeden błąd - P2646, czyli niskie napięcie obwodu wyłącznika ciśnieniowego oleju. Chodzi konkretnie o zawór V-teca. Mogło być wiele przyczyn takiego stanu -  nie chcę się tutaj o tym rozpisywać. Jak dla mnie brzmiało to na jakąś pierdołę i tak zostawiliśmy ten egzemplarz. Sprzedający jeszcze tego samego dnia obiecał wrzucić auto do swojego mechanika i sprawdzić o co dokładnie chodzi. Naprawa wymagała niestety narzędzi specjalistycznych, więc sami nie mogliśmy specjalnie nic wskórać. Podejrzewam, że 3/4 osób w takim momencie porzuciłoby ten konkretny egzemplarz, ale dla mnie był jednak "rozwojowy" - bo czułem, że to jakaś pierdoła.



Mimo to szukaliśmy w międzyczasie innych aut. Znaleźliśmy takiego samego Accorda, tylko w innym kolorze, z jasnym wnętrzem, 2 lata młodszego (2005), no i z polskiego salonu. Auto kupione we Wrocławiu i użytkowane przez 3 właścicieli. Przebieg 231.000 km - o ile dobrze pamiętam, czyli nieznacznie większy niż poprzedni Acco. Nie było daleko, wiec od razu umówiliśmy się na oględziny. Auto było na sprzedaż, gdyż właściciele obrośli w służbówki i Honda głównie stała sobie od jakiegoś czasu w garażu (w ciągu ostatniego roku tylko 5000 km przelotu, co było widoczne w cepiku). Standardowo sprawdziłem lakier - wszędzie nominalnie, ale sama powłoka nie była w tak dobrym stanie jak w tym niebieskim egzemplarzu - było trochę większych rys i ze dwie małe wgniotki. Silnik suchy, generalnie nie za bardzo było się do czego przyczepić. Pojechaliśmy zobaczyć jak się nim śmiga itd. W trakcie jazdy zadzwonił właściciel tego poprzedniego - niebieskiego. Okazało się, że był zapchany filtr zaworu v-teca. Wystarczyło go wyczyścić, wymienić taki dodatkowy, a na końcu wymienić olej + filtr i po sprawie. Była do dobra wiadomość, bo ta szara nie przypasowała ani mnie, ani Kubie. Jeszcze tego samego dnia pojechaliśmy ponownie zobaczyć niebieską, korzystając z tego, że byliśmy na świeżo po oględzinach szarej. Niebieska była pod każdym względem lepsza - również pod względem wyposażenia. Miała elektrycznie zamykaną klapę i fajną ciekawostkę pod podłogą bagażnika - zamiast koła dojazdowego producent zapewnił mały kompresor i specjalny płyn do opon (zestaw wyglądał na nigdy nie używany). Fajny ficzur zwłaszcza w przypadku chęci montażu LPG - wtedy butla wejdzie do wnęki koła zapasowego i nie będzie konieczne posiadanie "dojazdówki".

Następnego dnia umówiliśmy się jeszcze na przegląd techniczny, bo chciałem zobaczyć Accorda od spodu + sprawdzić czy nie ma jakiś wycieków z układu napędowego. Ze zdziwieniem odnotowałem, że oprócz nalotu rdzy na niektórych el. zawieszenia nie było poważnej korozji. Silnik i skrzynia suche jak pieprz. Nie pozostawało nic wincyj, jak ustalić ostateczną cenę i dokonać zakupu. 



PS. Kuba wpadł w hondziarstwo jak śliwka w kompot. Dzień po zakupie wysyłał mi najlepsze (czyli najgłupsze) memy z linii "vtec just kicked in yo" :D T


PS2. To mój ulubiony:











23 komentarze:

  1. Acco dobry wybór !!! ale oleju trzeba pilnować... zwłaszcza jak się depnie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To w wielu autach jak się je kręci wysoko to piją olej. Jak kiedyś przycisnąłem na niemieckiej autostradzie swojego Balerona to po 15 minutach zjadło mu sie tyle oleju, że musiałem zrobić przymusowy postój na dolewkę :)

      Usuń
  2. Z tą regulacją luzu w Subaru nie jest tak strasznie jak mówią. Kumaty mechanik ogarnia to za parę stów bez wyjmowania silnika.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zależy od silnika. W tych z regulacją "na śrubki " faktycznie kosztuje to kilka stów i nie trzeba wyciągać pieca. Ale w tym o którym pisze (z tego co wiem) nie ma innej możliwości.

      Usuń
    2. BaltazarGąbka28 marca 2018 17:06

      Pokryw zaworów nie da się zdjąć bez wyciągania silnika? Bo sama regulacja na płytki jest bardzo prosta i nie wymaga więcej miejsca niż w przypadku śrubek.

      Usuń
    3. To trzeba zapytać Subaryniarzy - ja znam temat z drugiej ręki.

      Usuń
    4. Chodziło mi o każdą regulację. Jak pisze BaltazarGąbka - da się zdjąć pokrywę i wyregulować zawory a czy to śrubki czy płytki nie ma znaczenia. Znaczenie ma tylko czy mechanikowi się chce.

      Usuń
  3. Jeżdżę takim 3 lata,dobre autka

    OdpowiedzUsuń
  4. "Kuzynka od początku była dosyć wycofana" :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Też poważnie rozważałem takiego acoorda ale nie przełamałem się. Wygląd za bardzo mnie odrzuca z zewnazew jest kiepsko ale w srodku jest dopiero strasznie :) Mnie do japońców zniechęca dodatkowo utrudniony dostęp do części. Nie że sa drogie tylko czasami po prostu w ogóle ich nie ma. Chociaz do takiego Accorda może nie będzie problemu. Cwiczylen na Toyocie i Nissanie, nie było łatwo.

    OdpowiedzUsuń
  6. no tak, wóz mega praktyczny ale ten wygląd samochodu przedsiębiorcy pogrzebowego :) tu i tak dobrze, że nie jest czarny :)

    OdpowiedzUsuń
  7. BaltazarGąbka28 marca 2018 17:07

    Silnik Hondy, który kręci się w prawo...? ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Piękny akordeon, bardzo dobry silnik serii K20 na dwóch wałkach, bez turbo fajnie się to kręci, sam jeżdżę civikiem bo na akorda mi hajsu zabrałko ale przyszłościowo jak najbardziej, najsmutniejsza historia, że na europę honda nie sprzedaje już akordeonów....nie rozumiem nie pojmuję, bo są to trwałe auta zwłaszcza silnik skrzynia i zawiecha, w moim civicu 2010 mam nalatane 280 tyś i oprócz sprzęgła klimy które się skończyło nie wymieniałem nic zupełnie nic z zawieszenia. Niestety im nowszy model tym zaczyna się oszczędzania na lakierach i materiałach wykończeniowych. Pozdrawiam entuzjastów JDM.

    OdpowiedzUsuń
  9. Tylko sedan najlepiej 2,4 oczywiście black :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozważałem tego Accorda, nawet miałem okazję 3 dni pojeździć - ale przez wygląd kupiłem jednak Legacy :) No nie dało się na to patrzeć z okna...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kombiak faktycznie jest specyficzny, za to sedes jest już bardzo atrakcyjny z wyglądu.

      Legacy IV z plecakiem faktycznie ładniejsze od Acco VII, no i na pewno ciekawsze ze względu na napęd. Biorę je nawet pod uwagę jako swój następny wózek - najlepiej 2.5 SOHC z automatem. A jaki Ty masz piec i jak oceniasz to auto?

      Ostatni europejski Acco w kombiaku też mi chodzi po głowie - ale koniecznie w przedlifcie. Tutaj zarówno sedes jak i kombi wyglądają obłędnie dobrze. Na razie są zdecydowanie za drogie dla mnie, ale za jakiś czas...

      Usuń
    2. no ja ze względów na koszty wybrałem zwykłe 2.0

      Usuń
  11. Pytanie, co będzie jednak droższe w ewentualnej naprawie: Legacy IV czy Accord od VII generacji wzwyż ?
    Kuzyn miał VII i VIII gen. Akordeona od nowości z salonu z silnikami Diesla i zjeździł bezproblemowo całą Europę. Zmienił w ubiegłym roku na Mercedesa :D
    Ciotka przez 8 lat bezproblemowo ciurała VII gen. i teraz zmienia na Outlandera tylko dlatego, że Honda jest już stara i "zjeżdżona" :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Gratuluję zakupu. A tak ogólnie, to hurra tak dla szybkiego powrotu Hondy do Norwegii! Może już nie ma Accorda, ale już niedługo wychodzi nowa hybryda(CR-V) i ludzie nie kupią tego oplowskiego badziewia, tylko porządną Hondę. Zresztą i tak wolałbym sprowadzić Accorda z USA, niż kupować inne auto w Europie.

    OdpowiedzUsuń