Witam. W ubiegły już niestety weekend miałem okazję
zapoznać się bliżej z autem dla typowego przedstawiciela handlowego. Auto w
nadwoziu kombi z mocnym silnikiem TDI pod maską, do bólu nudne i poprawne -
nieee, takich rzeczy na szrociakach nie będzie nigdy. Dziś kilka słów o pierwszej
generacji Octavii, ale o tej naprawdę pierwszej, czyli z lat 1959-1971, a nie o de facto II generacji z lat 1996-2001, którą nagminnie uważa się za pierwszą
generacje Octavii. Jeszcze konkretniej - auto należy do typoszeregu 993, a więc
nie tylko Porsche posiadało w swojej ofercie auto o takim symbolu, ale i Škoda -
lecz z dopiskiem "C".
Historia podobna jak poprzednio - otrzymałem
zlecenie wyszukania takiego samochodu od stałego już zamawiającego. Wymagania były jasno sprecyzowane - pod uwagę brana była tylko i wyłącznie pierwsza seria, a więc Octavia jeszcze z charakterystycznymi skrzydełkami
na tylnych błotnikach, czy też owalną atrapą chłodnicy. Późniejsze egzemplarze
miały inną atrapę i klosze tylnych lamp, notabene zapożyczone od Skody S100 - generalnie ta późniejsza seria nie wyglądała
tak wdzięcznie jak pierwsza. No i takiego samochodu właśnie szukałem. Problem w tym, że w
Polsce znalezienie takiej Octavii graniczy z cudem. Odkąd pamiętam nasze allegro w kategorii pojazdów zabytkowych (niektórzy tak mają;) to nigdy nie było takiej wystawionej. Po pierwsze, z tego co wiem,
nie oferowano ich w naszym kraju. Po drugie - i ta uwaga dotyczy chyba wszystkich
samochodów z Krajów Demokracji Ludowej o profilu użytkowym - wersje kombi były okrutnie zajeżdżane i
względnie mało egzemplarzy zachowało się do dziś w kondycji rokującej na
bezproblemową renowację. Rozejrzałem się zatem na ryku czeskim - i o dziwo tu
też było słabo z dostępnością takiej Octavii. Druga seria - nie ma problemu, możemy natknąć się na ładne
egzemplarze z końca produkcji za około 10.000 zł - ale pierwsza seria
nie występowała zbyt często w ogłoszeniach.
Pierwsze podejście już
znacie - była to biała Octavia z 1961 roku widoczna na powyższym zdjęciu. Była
podejrzanie tania - kosztowała około 5.000 zł, ale i tak zdecydowaliśmy się dać
jej szansę z kilku względów. Jeśli liczebność poszukiwanego auta jest mała to
bierze się pod uwagę nawet takie sobie egzemplarze - to pierwszy argument.
Ponadto Skoda była bez dokumentów, co mogło tłumaczyć niską cenę na
macierzystym rynku. U nas taka operacja nie należy do nader skomplikowanych i
"kasochłonnych", toteż można spokojnie kupić auto bez kwitu. Na miejscu
auto okazało się być w okrutnie złym stanie, co prawda odpalało, ale nie było
do czego spawać. Musiało być w przeszłości wielokrotnie naprawiane i to w takich
mniej autoryzowanych warsztatach;)
Podejście drugie -
niebieska Octavia z 1963 roku. Ta rokowała dużo, dużo lepiej - była w pełni zgodna z rocznikiem, niezła blacharsko, sprawna mechanicznie, kompletna w detale, a ponadto
ze znakomicie zachowanym wnętrzem. Z drugiej jednak strony auto kosztowało
wyjściowo kilka razy więcej niż biały egzemplarz. Niemniej tu cena nie odgrywała
wielkiej roli - celem było znalezienie jak najlepszego egzemplarza do renowacji
i taka sztuka udała się. Octavka była zgodna z opisem, sprawna (no może poza
hamulcami, które były mocno zastane) i rokująca na bezproblemową renowację.
Była już co prawda lakierowana, ale nie ma co przesadzać - 53 lata w jednym
lakierze to byłby ewenement. Urzekła mnie kolorystyka stosowana w tamtych
latach. Połączenie pierwotnego lakieru auta (podobny do obecnego, ale idący
bardziej w stronę zielnego) z chromowanymi i aluminiowymi detalami nadwozia i
jasnymi elementami wnętrza (łącznie z kierownicą) robi bardzo pozytywne
wrażenie, dodatkowo wzmocnione przez polakierowany na jasny kremowy kolor wnętrze
atrapy chłodnicy.
Kiedy przyjechałem na
miejsce to od razu wiedziałem, że to fajny egzemplarz. Już z daleka było widać
chmurkę pary wodnej wydobywającej się z rury wydechowej i działające oświetlenie
auta. Sprawdziłem tylko auto od dołu, zrobiłem dokumentację fotograficzną i
podpisaliśmy umowę kupna. Trochę czasu spędziłem jeszcze na odkrywaniu różnych zakamarków auta, a tych jest sporo. W bagażniku mamy dwie blaszane osłony na nadkola, a pod nimi trochę wolnej przestrzeni. Pod tylną klapą mamy także słabo widoczną kolejną klapkę skrywającą koło zapasowe - tu akurat ze względu na hak nie było wskazane otwieranie jej, ale dostęp jest także od góry.
Niestety nie
zarzucę Was teraz wrażeniami z jazdy, gdyż takowej w ogóle nie odbyłem. Skoda
nie posiadała ważnego przeglądu i ubezpieczenia, więc będzie musiała przyjechać
do kraju na auto-lawecie. I dobrze. Choć z drugiej strony wizja powrotu takim
ponad półwiecznym autem na kołach do domu wielce mnie pociąga. Zwłaszcza w
zimie:)
Takie oto ładne okoliczności natury towarzyszyły mi w drodze |
Lubię czasami pośmigać bocznymi drogami - tracimy trochę czasu, ale za to widoczki są super |
Octavia na celowniku rekina;) |
Podział klapy na górną i dolną to rewelacja - aż chce się na tej klapie siedzieć i biwakować, czy łowić z niej ryby |
Tak równe szczeliny wokół drzwi to rzadkość |
Oczko wyjęte tylko chwilowo |
Motorownie w tych Octaviach są ponoć bulletproof |
Ładne nie? Boczki drzwiowe jeszcze kilka lat temu były pokryte fabryczną folią! |
Trochę suchych danych dla zainteresowanych. Pod maską znajdziemy czterocylindrowy silnik o pojemności 1221 cm³ i mocy około 47 KM. Masa własna to prawie tona (940 do 965 kg w zależności od wersji), w związku z czym prędkość maksymalna to zaledwie 115 km/h. Co najlepsze - napęd jeszcze na tył.
Plany? Skoda będzie poddana renowacji w czym pomoże bardzo dobra dostępność części w Polsce. Swoją drogą szkoda, że podobnie nie jest z autami polskiej produkcji.
Plany? Skoda będzie poddana renowacji w czym pomoże bardzo dobra dostępność części w Polsce. Swoją drogą szkoda, że podobnie nie jest z autami polskiej produkcji.
a kto się przejmuje autami polskiej produkcji...
OdpowiedzUsuń1365kg? to chyba DMC, prawda?
OdpowiedzUsuńRacja - zaraz to zmienię. Prawidłowa masa całkowita to 940 do 965 kg.
UsuńCoraz fajniej na tych Szrociakach! Podoba się!
OdpowiedzUsuńNie wolałeś jakiegoś kultowego klasyka typu W123, W126, Skoda 105 albo PF 125p? ale rozumiem taki się trafił, tylko potencjału do spekulacji tu nie widzę, wątpię żeby ludzie się o nią bili jak wystawisz ją na giełdzie klasyków.
OdpowiedzUsuńSprowadziłem to auto na zamówienia, a więc już ma nowego właściciela.
UsuńPole do spekulacji? Ile jest takich Octavii w Polsce, a ile jest tych wszystkich DF-ów, czy Meroli. Na dodatek wszystkie są z grubsza takie same, a istotą starej motoryzacji jest właśnie inność.
Jestem pewny, że będzie znakomitą lokatą kapitału. Poza tym po takie auto przyjdzie do nas Czech, czy Niemiec. A DF ma wartość tylko w naszym kraju.
Chodzi o szybki obrót pieniędzmi i zysk.
UsuńJa tak robię, ogarniam W124, e30, e34, W201 pod blokowiskami, dużo tego jest jeszcze, a wielu jest nieświadomych, że mają klasyka.
Można wyrwać spokojnie ładny egzemplarz od starszej osoby do 5000 zł, detaling u znajomego i na giełdę klasyków z 3-4 krotną przebitką.
Jeszcze się nie zdarzyło by auto stało dłużej niż miesiąc.
A z taką Skodą pewnie się trochę pobujasz.
Kolego ty czytasz co Qropatwa pisze? Czasami warto poczytać co inni maja do powiedzenia.
UsuńTzn. ja to też rozumiem, bo zarobek na Octavii pewnie będzie większy, ale sam zakup auta to wyprawa i oglądanie paru egzemplarzy, części droższe.
OdpowiedzUsuńKupiona za 10 000 zł, detaling i picowanie z 4000 -5000 i zanim ktoś ją kupi za 50-60 000 zł trochę minie.
W tym czasie praktycznie na każdym MB czy BMW z lat 80tych masz 7-10 000 zł czystego zarobku, ba raz mi się udało przyciąć 20 000 zł na W140, gdzie jeszcze wymontowane LPG opchnąłem za parę stówek.
Na Skodzie zarobi ktoś ze 40 000 zł, ale pewnie z pół roku zajmie sprzedaż, w tym czasie opchnął byś spokojnie z 10 MB czy BMW.
To niezłe wyniki. Trochę zazdroszę, ale ja mam inne podejście. Mam normalną pracę, a wyjazdy po starocie są dla mnie bardziej przygodą, niż zarobkiem. Lubię stare samochody i bardzo mnie cieszy samo obcowanie z nimi.
UsuńJuż od dłuższego czasu grono osób, które są nieświadome, że mają "klasyka", praktycznie nie istnieje. Wystarczy popatrzeć na ogłoszenia, jak wiele razy termin "klasyk" jest nadużywany. Wymienione wyżej samochody w budżecie do 5 tysięcy, prawdopodobnie są do detalingu zawierającego w sobie wymianę progów i ćwiartki oraz do lakierowania, jeśli mają być sprzedane jako przysłowiowe "igły" :)
UsuńDokładnie - nie ma już opcji za zakup E34/W124 za 5000 zł i sprzedanie go za 15000-20000 zł. Wspomniane auta za 5 koła to gruz, w który trzeba zainwestować sporą kasę, żeby wyglądały jako-tako. Do detailingu nadają się egzemplarze w okolicach 15-20 koła. Te za 5 są do kapitalnego remontu. Także bajki.
Usuń"Historia podobna jak poprzednio - otrzymałem zlecenie wyszukania takiego samochodu od stałego już zamawiającego." - nie ubliżając niektórym czytelnikom bloga, proszę się nauczyć czytać ze zrozumieniem. To ułatwia życie. Serio.
OdpowiedzUsuńBardzo podobna ta hawranka do amerykańca:
OdpowiedzUsuńhttp://www.publicdomainpictures.net/pictures/60000/velka/old-rusty-car.jpg