Translate

niedziela, 17 czerwca 2018

Operacja Galant cz. 2




[Część pierwsza]

Po naprawie auta pomyślałem sobie - no, teraz to już tylko z górki. Akurat. Został mi w końcu do zrobienia "tylko" przegląd pokolizyjny. Niestety, jak dowiedziałem się od kolegi z pracy, w przypadku auta z instalacją gazową z zabranym przez policję dowodem rejestracyjnym diagnosta zawsze będzie wymagać nowej homologacji, albo wymiany na nową/inną butlę gazową z ważną homologacją. Nie chciało mi się w to wierzyć, bo auto miało zabrany dowód za pęknięty przedni reflektor, a sama butla będącą jeszcze na gwarancji nie mogła ucierpieć w żaden sposób - ale to wszystko, co mówił kolega okazało się być prawdą. Do tego jeszcze w międzyczasie "wyszedł" mi przegląd techniczny. Niespodziewanie pojawił się zatem pewien problem logistyczny - chcąc poczynić kolejne kroki to, zgodnie z prawem, mogłem sam wymontować zbiornik i zawieźć go w stosowne miejsce, załadować Galanta na lawetę, lub też iść do urzędu po tymczasowe blachy, które pozwalają na poruszanie się autem bez ważnego przeglądu technicznego. Wybrałem tę ostatnią opcję jako najbardziej dla mnie wygodną - mogłem w końcu cały czas korzystać z auta i to bez żadnej spiny. Koszt tych blach to jedyne 60 zł, a głód śmigania swoim autem, a nie "pożyczakiem" był duży. Nawiasem mówiąc - pamiętacie "pożyczaka" z filmu "Mask"? To był nieźle zgruzowany Studebacker Champion.



Wracając do głównego tematu - nie byłbym sobą, gdybym nie pojechał na stację diagnostyczną i udając głupa nie spróbował zrobić przeglądu technicznego (a raczej dwóch przeglądów). Zgodnie z tym co podpowiadał rozsądek, którego starałem się jednak tymczasowo zagłuszać, nie przeszło to na żadnej z trzech stacji, które odwiedziłem:) Pojechałem zatem do Radwanic pod Wrocławiem, które to są jedyną lokalizacyją na Dolnym Śląsku, która oferuje na miejscu usługę sprawdzenia zbiornika i wydania stosownego papieru. Pominę opis jak wygląda ta procedura, bo jest to po prostu śmieszne - grunt, że skasowali mnie na 250 zeta. Albo dobra - przychodzi Pan inspektor (i to bez wąsa - to co to za inspektor pytam się ja) z czymś, co wygląda jak pianka do golenia - natryskuje ów specyfik na zawór w butli po czym spogląda nań jak kura na robaka wyłażącego z ziemi. Po badaniu z jeszcze ciepłym kwitem pojechałem na właściwy przegląd (zwykły plus pokolizyjny) którego wynik mógł być tylko jeden - pozytywny. Mniej pozytywna była pewnie moja mina, gdyż operacja przegląd wyszła mnie w sumie aż 570 złociszy polskich. Ale i tak byłem szczęśliwy, już prawie witałem się z gąską...



Jednakże odbiór dowodu rejestracyjnego to obecnie nie taka prosta sprawa - w związku z kolejnymi pracami nad Cepikiem 2.0 załatwienie czegokolwiek w Wydziale Komunikacji jest eufemistycznie ujmując dosyć problematyczne. Wspomnę, że do odbioru podchodziłem kilka razy! Co prawda mogłem to zrobić raz, a dobrze, ale miałem miesiąc na poruszanie się na tymczasowych blachach, więc nie spieszyło mi się jakoś szczególnie. Po prostu po pracy podjeżdżałem do urzędu i próbowałem coś wskórać, ale... nic to nie dało. Musiałem zaplanować kolejną wizytę przed otwarciem urzędu - dopiero wtedy się udało, i to też po małych przebojach. Akurat w ten dzień za Zapolskiej zepsuł się ten numerator, czy jak to tam się nazywa i chaos był jeszcze większy niż zwykle. Ostatecznie odzyskałem blachy razem z dowodem i cała operacja została zakończona. Prawie. Muszę jeszcze podjechać do stacji diagnostycznej, żeby wbili mi przegląd do dowodu rejestracyjnego.


Kolejny temat - pod koniec maja kończyło się OC na Galanta. Ubezpieczyciel dostał oczywiście informację o stłuczce, bo z mojej polisy była zrobiona naprawa auta osoby poszkodowanej i Link4 przysłał mi propozycję przedłużenia ubezpieczania. Była tak niesamowicie atrakcyjna, że nie wahałem się nawet 2 sekund by ją odrzucić - to 4400 zł za samo OC :D Rzecz jasna olałem ich ciepłym moczem i zakupiłem przez internet polisę u konkurencji (nie ukrywając "przygody" z początku maja) za kwotę zaledwie 100 zł wyższą niż wyniosło mnie ubezpieczanie przed stłuczką.



Wnioski? Dzwony i stłuczki to czasochłonne operacje i choćby z tego względu warto uważać na drogach. A poza tym no to klasycznie - wkurw na system. Moja 15-letnia historia ubezpieczeniowa bez żadnej przygody została przerwana - mimo, że to nie ja prowadziłem auto.

Tyle.




13 komentarzy:

  1. Kobiety i auta się nie pożycza.... i jak widać na załączonym obrazku powiedzenie jak najbardziej na czasie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm - no nie wiem. Jak byłem w potrzebie to kolega pożyczył mi swój samochód i jeździłem nim przez te 2 tygodnie. Gdyby on też miał takie podejście to nie miałbym czym jeździć :)

      Usuń
  2. - Polska to jednak dziwny kraj i daleko nam do "cywilizacji".
    - "Moja 15-letnia historia(...)" Czemu nie wykupiłeś za KILKA zł ochrony składek?
    - Od kilku lat wykupuję z OC droższe assistance. Tydzień temu przedłużałem ubezpieczenie i za dodatkową opiekę zapłaciłem 400 zł więcej - koszt jednego holowania, a ochrona na cały rok.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety. Wygląda to jak system zaprojektowany pod zapewnianie dopływu gotówki pewnym grupom :)


      Po pierwsze nie każde TU to oferuje. Po drugie trzeba pamiętać, że każda wyrządzona przez kierowcę szkoda jest odnotowywana w bazie szkód Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego - i nie ma zmiłuj. Ochronę masz tylko w wypadku pozostania w ramionach tego samego ubezpieczyciela, a konkurencja jak wiem z doświadczenia, zawsze daje lepszą ofertę.

      Trzy - suma tego co bym zapłacił przez 15 lat za ochronę zniżek wyszłaby zapewne większa niż te 100 zł więcej, które teraz zapłaciłem teraz za OC.

      Assistance mam wykupione w mBanku - 2 dyszki miesięcznie i mam spokój.

      Usuń
  3. nie rozumiem dlaczego masz być stratny skoro to nie ty spowodowałeś kolizje . ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo OC jest na mnie/mój samochód i wypłata dla poszkodowanego jest realizowana z mojej polisy. Głupie to jest - powinni być tak, że naprawę robią z polisy osoby prowadzącej pojazd, a nie tak jakby z pojazdu. Wychodzi na to, że to auto jest winne wypadkowi, a nie osoba prowadzące je :D

      Usuń
    2. przecież osoba fizyczna nie ma wykupionej polisy Oc od prowadzenia pojazdów... Przecież może nie mieć samochodu. A może mieć i kilka to co? Kolizja jest rozliczana z polisy przypisanej do pojazdu który ma konkretnego właściciela. I właściciel pojazdu, dając auto w inne ręce bierze na siebie odpowiedzialność, chyba że prowadzi działalność jako wypożyczalnia aut to wtedy nie. Przecież to logiczne :)

      Usuń
  4. Klakier:
    Czy ta firma w Radwanicach mieści się obok Orlenu w takim szaro czerwonym budynku tam gdzie kiedyś montowali a może montuję nadal BRC? Pytam tak z ciekawości bo może się takie info przydać komuś ,oby tylko nie mi !

    OdpowiedzUsuń
  5. straszne hamstwo z ta butla, wogole to trzeba bylo nie dawac dowodu tylko powiedziec ze w domu zostal to bys dostal 50zl mandatu za brak dowodu a nie zabrali by, a z ta butla jak juz tak by wyszlo to ja bym wolal kupic sobie nowa butle bo nowa kosztuje 250zl i jest na 10 lat odrazu a ta bym sprzedal, bo wazna pare lat butla z kwitem spokojnie sprzeda sie za ok 150zl :) (nie mowiac juz o tym ze ja to bym przelozyl wazna butle z innego auta a to do tamtego i by tez przeszlo hehe)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No chamstwo - ale nie chciałem się już pieprzyć w takie manewry, tylko czym prędzej go rejestrować i czerpać radochę z jazdy.

      Usuń
  6. Świetna sprawa. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń