Translate

niedziela, 12 listopada 2017

FELIETON: Komentarz do samochodów na "n"


Witam. Dziś kilka słów dotyczących - jak się okazuje - całkiem poczytnego felietonu o samochodach na "n" mojego skromnego autorstwa z ostatniego piątku. Jak na obecną chwilę ów felieton ma dobrze ponad 32.000 odsłon i jest pod nim ponad 450 komentarzy. Zgodnie z moimi przewidywaniami zrobił się z tego niezły dym. No może nie do końca - kiedy wpis był dostępny wyłącznie na blogu i funpage'u na FB to nie było żadnego hejtu, ale jak tylko dostał się na stronę główną wykop.pl to już był taki hejt, że ho-ho-ho. Tłumaczę to faktem, że ludzie, którzy mnie regularnie czytają (czyli grono ludzi z bloga i FB) znają już bardzo dobrze szrociakowy styl, kojarzą, że często posługuję się tu ironią i żartem, w skrócie - wiedzą czego się spodziewać. Zdecydowanie nie można jednak powiedzieć tego samego o wielkiej grupie nowych czytelników, których nagonił i wciąż nagania mi wykop. Mam powody do zadowolenia, bo cel jaki zakładałem został osiągnięty. Zacznę jednak od zupełnych podstaw. Mam wrażenie, że część ludzi nie za bardzo rozumie, nie wie, czy też może po prostu zapomniała czym jest felieton - a przecież to tak charakterystyczna forma publicystyki. Dla przypomnienia za Wikipedią:


Felieton (fr. feuilleton – zeszycik, odcinek powieści) – specyficzny rodzaj publicystyki, krótki utwór dziennikarski (prasowy, radiowy, telewizyjny) utrzymany w osobistym tonie, lekki w formie, wyrażający - często skrajnie złośliwie - osobisty punkt widzenia autora.

Czy może teraz niektórym rozjaśniło się nieco w głowie i wiedzą już, że stali się obiektem trollingu? Moim zamiarem było właśnie złośliwe obśmianie samochodów niemieckich, swoisty rewanż za powtarzane przez lata - nie kupuje się aut na "f", czyli francuskich i Forda. Oczywiście moje poglądy na temat tych nowszych aut niemieckiej produkcji są bardzo zbliżone do prezentowanych - rzetelne statystyki i rankingi najbardziej awaryjnych samochodów i silników świata tylko potwierdzają to, o czym pisałem. Niemniej jak to w życiu - generalizowanie nie jest najlepszą formą opisywania świata. Stwierdzenie, że wszystkie auta produkcji niemieckiej są kiepskie jest w równym stopniu pozbawione sensu jak stwierdzenie, że wszystkie auta francuskie to złom. Bardzo mnie rozśmieszyło to co się potem działo - zarzucanie mi, że tekst jest za krótki i nie podaje odpowiedniej liczby odniesień do źródeł (odkąd to felieton ma być doktoratem?), że jest napisany żartobliwym językiem (od kiedy to felietony mają być super poważne), że jestem złośliwy (znowu kieruję do definicji felietonu), że się nie znam (ponownie odsyłam do definicji felietonu). Ale zarzut przy którym najbardziej się uśmiałem - "autor jest typowym hondziarzem - nie słuchajmy go". Po prostu kosmos :D 

Obnażyłem napuszenie Polaków na kogokolwiek kto śmie skrytykować tę nieskazitelnie germańską maszynę jaką posiadają. Ludzie - a co za różnica - to tylko samochód. Ja sam często naśmiewam się z Galanta, że jest jak płot - trzeba go przemalować raz do roku na wiosnę, bo tak koroduje :) Brak dystansu jest naszym wielkim problemem. Przykładowo - powiedz Szwedowi, że Szwecja to kijowy kraj - oczywiście w środku nie zgodzi się z takim stwierdzeniem i będzie nas miał za wariatów, ale generalnie tylko wzruszy ramionami i pójdzie dalej. Powiedz to samo naszemu rodakowi. Zaraz będzie Ci opowiadać kto zwyciężył pod Grunwaldem, kto odepchnął Turków itd itp., a potem nie będzie spać przez tydzień. Mało to odkrywcze, ale niestety prawdziwe - opinia innych o nas jest dla nas ważniejsza, niż to co my sami sądzimy. I to widać nawet na przykładzie samochodów.

Wcześniej zakładałem, że tylko właściciele Alfy-Romeo i Saabów mają taką alergię na słowa krytyki - okazuje się, że nie tylko :D







13 komentarzy:

  1. a co ze skodziarzami ;) spoko Stary robisz dobrą robotę - podnosząc świadomość.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja tam dalej uważam, że niemieckie fury to jedno wielkie łajno, całe te szmelcwageny wiocha passaty inne golfy , audi a3 a4 dno i wodorosty ... W Warszawie na Bemowie nawet bezdomny upodobał sobie Audi A6 w kombiku i oczywiscie w dieslu...

    OdpowiedzUsuń
  3. Na swoją obronę dodam, ze jeżdżę w sense mam... BMW e28 1981, Opel Rekord 1978r, Volvo 340 1984, Peugeot 504 coupe 1978, Peugeot 504 x2 1972r , Peugeot 405 SRI 1992 , Renault Trafic 1982, Iveco Daily nowe, sorry mam jeszcze Golfa II ale służy do tylko i wyłacznie do nauki spawania :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem :) i wszystkie oczywiscie igły. A daily to oczywiście czarny Accord VII 2.4 bez LPG ma się rozumieć . Fuck VAG :)

      Usuń
    2. Mogę u Cb zamieszkać? Ostatni europejski Accord z K-seria 2.4 pod maska to chyba jedyne suto z tych nowszych jakie bym chciał mieć.

      A z jakiego miasta jesteś?

      Usuń
    3. To jak kiedyś będę w Wawce i będzie czas i Ty będziesz chciał to może zrobimy jakieś materiały na bloga? Zwłaszcza te Peugeoty mnie ciekawią.

      Usuń
    4. Czekam Panowie na ten artykuł i fotorelację, bo takie coś to mocno szanuję.

      Usuń
  4. no i wyszło szydło z worka, hondziarzu! a nawet dobrym hondziarzem nie jesteś, bo jeździsz jakąś galantyną, ŻAL.JDM

    OdpowiedzUsuń
  5. I ja pozwolę sobie skomentować jeszcze raz. Myślę że jestem w mniejszości tych którzy rozumieją i lubią ironię itd. Ale tego już jest po prostu za dużo i jest to nudne jak flaki z olejem, to ciągłe powtarzanie wszędzie jakie to silniki tdi czy tsi są złe, że Fordy to ... a Hondy tamto, czy jakiekolwiek inne, jakiejkolwiek produkcji. Tego wszystkiego jest już za dużo i np. mi się to już przejadło i przestało być śmieszne.
    Jeżeli jednak cel autora został osiągnięty to jak najbardziej gratuluję.
    A jeżeli ktoś np. chce się przekonać jak złe są po latach eksploatacji samochody z tsi, to zapraszam np. na śmignięcie Basistę, jestem z pod Warszawy więc pewnie nie byłoby problemu to zorganizować.
    Aha i pisząc poważnie to zdziwiłem się że Autor woli samochody z dobrą mechaniką i słabą blachą (chyba że to też był wkręt). Miałem w życiu wiele samochodów kilku i kilkunastoletnich i zawsze na pierwszym miejscu była buda - prosta i z jak najmniejszą ilością rdzy, bo mechanika jest zawsze do ogarnięcia. Te moje stare graty z reguły się później nie psuły ale to już inna historia.
    Jacek W.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mechanikę tak, ale elektronikę już nie. Z nalotem rdzy dojedziesz do celu, z padniętą elektryką nie - więc to nie był żart, a logika. Auto niezawodne, ale mające tendencję do rdzewienia (którą można przecież powstrzymać) zawsze będzie lepszym wyborem niż takie które się psuje, ale ma super blachę.

      Usuń