Witam. Kolejny już raz przeglądając
ogłoszenia sprzedaży samochodów zabytkowych złapał mnie śmiech. Tym jednak razem postanowiłem podzielić się z Wami anonsem, który to wprawił mnie w tak radosny nastrój. Uważam, że niektórzy handlarze są wspaniałymi komediantami. Po prostu uwielbiam obserwować te ich niekończące się zmagania, choćby z ortografią w ogłoszeniach, czy też z samą ich treścią, ale także metody "sprytnego" - w ich mniemaniu - obchodzenia tych problemów.
Wzmiankowane ogłoszenie dotyczy sprzedaży Skody 1100 MB z 1966 roku i jest tak wielowątkowe, że aż nie wiem od czego zacząć. Widzę tu, co najmniej, 4 interesujące sprawy. Zacznę od mojego ulubionego obszaru, czyli handlowej lingwistyki stosowanej, niekończącej się ekwilibrystyki językowej, która to objawia się w postaci coraz częściej spotykanego trendu przypisywania sprzedawanym samochodom określenia "idealna baza do renowacji". Widzę to tak, że jeśli te skurczybyki są już pod ścianą i nie mogą dodać kompletnie żadnego pozytywnego przymiotnika do truchła jakie sprzedają (no dobra zawsze jest - "stan dobry jak na swój wiek", o czym pisałem poprzednio) to do gry (o klyenta) wchodzi właśnie "idealna baza do renowacji". Zastanawia mnie co jest tak idealnego w tej bazie do renowacji, skoro za takie pieniądze można jeszcze kupić egzemplarz w bardzo przyzwoitym stanie? Tu płynnie przechodzimy do samej ceny za nadmienione wozidło - 11.000 zł do negocjacji za takie padło, w które trzeba włożyć drugie tyle jest doprawdy wybornym żartem i robieniem z ludzi głupców. Tu kolejny raz płynnie przechodzimy do następnego punktu. Handlarze najwyraźniej mają pasjonatów zabytków za totalnych idiotów, którzy lecą z kasą po byle badziewie przysypane górą zgniłych kartofli. Zapewne znajomy handlarz opowiedział im historię, jak to kupił za 1000 zł Kaszla i tylko pierdnął i pogonił go za 10.000 zł. Konesery nie dawały mu spać w nocy - musiał zabić deskami wszelkie otwory w budynku, w którym przebywał - łącznie z tymi kanalizacyjnymi - bo konesery aż tak dobijały się z gotówką w zębach i dziwnym spojrzeniem w oczach. Ten pierwszy naturalnie myśli sobie więc, że w takim razie to żyła złota i sam próbuje to powtórzyć. Tu dochodzimy do 4 punktu. Skoro te konesery to takie głupki (w mniemaniu handlarzy) to spokojnie możemy iść po linii najmniejszego oporu i wystawiać auto na sprzedaż ze zdjęciami wykonanymi na kolanie jeszcze na lawecie. W końcu debile i tak to kupią i jeszcze będą całować po nóżkach i ręcach sprzedającego. Choć właśnie naszła mnie myśl, że teoretycznie jest jeszcze inna możliwość - być może tak prezentowane auta po prostu nie są w stanie w całości zjechać z lawety i one na nich cały czas jeżdżą...
Tak, czy inaczej ręce opadają. Na dole wklejam zdjęcia z ogłoszenia, bo zapewne szybko znikną - armia koneserów już leci po tę Skodę, by mieć ją w swojej kolekcji. Ba - ja sam już po nią jadę:D Podziwiajcie "idealną bazę do odbudowy":
Na koniec rzecz dla nas oczywista, ale tak dla informacji handlarzy - ludzie zajmujący się zabytkami w mojej opinii należą do wąskiego grona osób, którzy posiadają bardzo szeroką wiedzę o motoryzacji. Ze wszystkich moich doświadczeń ze sprzedażą, bądź też zakupem staroci tak właśnie wynikało. Pomimo posiadania, powiedzmy dosyć zaawansowanej wiedzy w tym temacie, często spotykałem ludzi, od których sam mogłem się dużo dowiedzieć i nauczyć. To nie jest taki target, jak w przypadku aut używanych, gdzie bardzo często można trafić na tzw."łosi", którzy kompletnie nic nie wiedzą o samochodach i bardzo łatwo wcisnąć im byle co za stosunkowo duże pieniądze.
Skoro już mowa o warstwie językowej, to nie ma "najniższej linii oporu", jest "linia najniższego oporu". Taki detal.
OdpowiedzUsuńZaś co do treści jako takiej, można tylko dodać, że ludzie, których ignorancja jest tak daleko posunięta że mogliby uznać to truchło za warte 11 tysięcy, raczej kupiliby już gotowy egzemplarz "odrestaurowany" za tysięcy skromnych 30. Tak że tego... nie widzę grupy docelowej dla takich ogłoszeń.
MAK
Zgadza się - już poprawiam. Dzięki za zwrócenie uwagi.
UsuńZasadniczo to "najmniejszego oporu" :)
UsuńPo tysiąckroć nie znoszę tych miernych handlarzyn, które myślą, że każde auto 25+ jest warte milion zielonych. Właśnie przez tych ludzi rynek samochodów zabytkowych w Polsce jest całkowicie zjebany i jeszcze przez dłuuugi czas taki będzie. Najbardziej uderza to oczywiście w przeciętnych fanów starego złomu, takich, jak większość czytelników blogów o tej tematyce.
OdpowiedzUsuńa ja myślę, że w niektórych przypadkach handlarze na nawzajem nakręcają sobie rynek - ktoś wystawia zabytek za 2000. Natychmiast kupuje tę furę handlarz i wystawia za 5000 (zarobek 100%!). Kupuje to następny handlarz i wystawia za 12000 (zarobek 100%), aż trafia się ostateczny handlarz idiota, który myśli: no przecież wszyscy na klasykach zarabiają po 100%, to ja też! I wystawia za 25.000 truchło warte 2k...
OdpowiedzUsuńO, widzę, ze nie tylko ja ostatnio o handlu samochodami piszę :)
OdpowiedzUsuńIdealna baza do renowacji to taki odpowiednik idealnej bazy pod rajdówkę. Tu i tu jest to słowo-klucz mające zapewnić sprzedaż najgorszego złomu. O ile mi wiadomo, jeszcze nigdy nie poskutkowało :)
Jest o czym pisać:D
UsuńBo Panowie handlarze celują w klienta PREMIUM, a nie szaraczka, miłośnika i znawcę.
OdpowiedzUsuńTo może być dobry trop - teraz wszyscy ido w PREMIUM, to i handlarze też. Tylko czemu takie mało PREMIUM warunki do oglądania samochodu - toż to powinna być klimatyzowana hala wyłożona drewnem tekowym. I obowiązkowa szklaneczka whisky z lodem w dłoń. A tu tylko laweta.
UsuńA potem klyent wstrząśnięty nie zmieszany ;-)
UsuńDrewna tekowego nie ma, ale jest klinkier na elewacji.
Usuń