Witam. Zacznę od
tego, że nie miałem w ogóle zamiaru jechać na ACM w tym roku, bo to nie moje
klimaty, ale kolega z pracy jechał, zobowiązał się nawet wpaść i odwieźć mnie,
więc wyposażywszy się w napoje procentowe ostatecznie byłem pojechałem. Po
pierwsze spoko, że Arek kupił nam bilety przez neta, bo kolejki na miejscu były
ogromne. W późniejszym czasie jeszcze urosły i moim zdaniem organizator
zapewnił zdecydowanie za mało "okienek". Ludzie stojący w kolejkach
do kasy na 30 stopniowym upale po 30-40
minut to słaba akcja. Co dam dalej. Aha - samochody. Ogólnie to
statystycznie rzecz ujmując na 10 aut tylko jedno było można określić mianem
klasyka, reszta to plastiki, często tak ultra "ciekawe" jak Chrysler
Voyager III - wprost nie mogłem oderwać od nich oczu, były takie pękate i
vanowate... To co było stare to jak to w
Polsce - albo Mustang, albo Camaro, albo Caddy de Ville, także nie było za
wiele naprawdę interesujących aut, ale zdecydowanie najgorszy z tego
wszystkiego był pył. Po raz drugi ACM odbyła się na byłym lotnisku w Oleśnicy.
Spoko pomysł ze względu na pas startowy, na którym odbywały się pojedynki na
ćwiarę i mnogość miejsca. Niestety teren ze względu na panujące upały był
pokryty wyschniętą już trawą, co bardzo szybko zaczęło afektować na ludzi i
samochody w postaci ziemistego pyłu, który był po prostu wszędzie, bo unosił
się w powietrze po każdym przejedzie auta i po każdym przejściu jakiegoś
Sapiensa. Naprawdę żal było mi samochodów w otwartych wersjach - pył dosyć
dokładnie pokrywał całe ich wnętrza... Z imprezy ulotniliśmy się stosunkowi
szybko, bo byliśmy już spaleni słońcem, mieliśmy dość tego całego pyłu, no i
muzyki (country i jakiś tam typ w dredach). Na pewno spoko bawią się uczestnicy
zlotu - prawie na każdym stoliku widziałem butelkę napoju o kolorze herbaty, o
którym Mistrz Yoda powiedziałby zapewne tylko "water this is not".
Raz widziałem dwie ekipy w wielkich pickupach przerobionych na mobilne baseny -
polewali się między sobą wodą jadąc równolegle, a i przechodniom się też
dostawało :D
Po treści artykułu zakładam, że impreza miała dość przaśny charakter. Tak to zwykle u nas wygląda kiedy ma być "amerykańsko" - zawsze przypomina mi się wtedy postać Dżonsa z Ewangelii wg. Grubasa ;)
OdpowiedzUsuńCo do zdjęć - kurz brudny i upierdliwy, ale muszę przyznać, że dodaje tym autom masę charakteru! Tak jakby dopiero zjechały z trasy highway'em przez środek pustyni.
Cóż, nie każdy ma ciśnienie na Forda Tempo... Widocznie jako Naród mamy dość typowy gust motoryzacyjny. Na innych imprezach tego typu z reguły są tylko Mercedesy, Mercedesy, Maluchy, Kanty, Mercedesy, Polonezy, Mercedesy itd. itp.
OdpowiedzUsuńPomijam już kwestię tego, jaki charakter miała cała impreza. Skupię się tylko na zdjęciach - bajecznie się prezentują te autka! Jak dla mnie powiało Ameryką na maxa :-)
OdpowiedzUsuń