Witam. Cholera
miałem nic nie pisać, ale znowu jest taka okazja, że po prostu nie ma opcji,
żebym nie wrzucił wpisu o tym samochodzie. Zacznę od tego, że znałem to auto
już wcześniej - było wystawione na sprzedaż w Nadarzynie. Co ciekawe samochód przypłynął do Europy w niezbyt dobrym stanie, a renowacją zajęto się już w Polsce, konkretnie to w East of Warsaw Garage z Mińska Mazowieckiego. Jakie było moje
zaskoczenie, kiedy Michał dał mi znać - biorę je, zapraszam na wizytę jak
będzie już u mnie. Trochę trwało zanim dotarło do Wrocławia, ale w końcu jest i
dziś rano mogłem w końcu zobaczyć go bliżej, a przede wszystkim - posłuchać.
Potem byłem głuchy przez kilka minut - ale za to jaki szczęśliwy :)
Nie wiem
czy wspominać o historii marki, bo zapewne spora część z Was ją zna, ale to
może tylko pobieżnie powiem, że Edsel B. Ford był synem założyciela koncernu i
to na jego część nazwano tę markę. Chciałbym napisać, że syn miał wyższe
zachcianki niż jakaś tam droga fura od tatka Henrego, więc zapragnał własnej
marki, ale niestety to zupełnie nie te lata - kiedy zakładano markę obaj
(ojciec i syn) już nie żyli. Wówczas koncernem rządził już syn Edsela - kolejny
Henry Ford. Generalnie Edsel był kolejną luksusową marką koncernu Forda
pozycjonowaną jako coś przyszłościowego i lekko ekstrawaganckiego. Jak łatwo
się domyślić korzystał z dobrodziejstw koncernu - platformę i silnik są fordowskie, ale sporo części było charakterystycznych tylko
do tego modelu. Marka nie utrzymała się długo na rynku - może z powodu dziwnej
atrapy chłodnicy, która wszystkim przypomina wiadomo co, więc - na szczęście -
nie muszę pisać co konkretnie. Upadli z hukiem zaledwie po trzech latach działalności
(1958-1960) i wyprodukowaniu nieco ponad 118.000 aut, co jak na warunki
amerykańskie nie jest jakimś specjalnie dobrym wynikiem. Corsair był robiony tylko w
1958 i 1959 roku, ogółem wyszło ich niewiele, a ten konkretny egzemplarz jest jednym
z zaledwie 1812 sztuk z tego rocznika i tej wersji - 4-drzwiowy Hardtop.
Dobra teraz najciekawsze - wrażenia. Kiedy przyjechałem do Michała pora była
jeszcze wczesna, a auto zimne, mogłem zatem kontemplować tzw. zimy start. Doba, czyli budzimy sąsiadów. O dziwo na zimno auto chodzi tak sobie, coś jak... traktor.
Dopiero jak się rozgrzeje to mruczy i ryczy jak na stare, dobre V8 przystało.
Pod maską znajduje się 8 garów o łącznej pojemności 5,4 litra i mocy około 235
KM. Jeśli ten Edsel kojarzy Wam się z kubańskimi klimatami to jest w tym trochę
prawdy - na pokładzie jest zamontowana pompa wspomagania hamulców od...
Poloneza :) Skąd ten stan? Ten model prawdopodobnie nigdy nie miał fabrycznego serwa (może były jakieś wyjątki), a pompa od Poldona
elegancko pasuje i daje radę - po mocniejszym wciśnięciu hamulca auto staje
dęba. Nie sposób nie wspomnieć o charakterystycznym limonkowym kolorze auta.
Niektórym będzie się podobać, niektórym nie. Mi ten kolor leży, bo dobrze pasuje do
Edsela - to nie miał być kolejny nudny Cadillac, tylko coś bardziej
ekstrawaganckiego - stąd wydaje mi się, że lakier pasuje do charakteru auta.
Kiedy nim jechaliśmy oprócz świetnych doznań o charakterze dźwiękowym i wielkich bananów na twarzy trudno
zlekceważyć fakt, że auto zwraca uwagę dosłownie wszystkich wokół - ptactwa
lotnego, zwierząt gospodarskich, a nawet dzieci.
Najbardziej w
Edselu zaskoczyło mnie jedno - skrzynia biegów Mile-O-Matic, czyli niby
dwubiegowy automat (tryb D i L), ale tak naprawdę to auto ma tylko jeden bieg
do przodu! Nie ma potrzeby zbyt częstego sięgania po bieg oznaczony jako L (Low
speed), auto spokojnie daje sobie radę na samym D w praktycznie całym zakresie
prędkości. Wielkie wrażenie robi przednia panoramiczna szyba z
charakterystycznymi dla tych lat zachodzącymi na boki auta krawędziami.
Kiedy
już zalogujecie się w środku w oczy rzucają się materiały - w przeciwstawienie
do dzisiejszych aut, w których trudno znaleźć coś z prawdziwego metalu
(zazwyczaj znajdziemy za to imitacje metali) tu ciężko znaleźć coś, co... nie byłoby
wykonane z metalu. Zegary Corsaira to prawdziwy kosmos. Dobra - zdjęcia, a na koniec mam dla Was kilka krótkich filmików.
Klima wygląda jak dodatek - no i to słuszna myśl, choć jest to dodatek instalowany przez samych dealerów
Konkretne wzmocnienie częściowego słupka B - mimo to buda lekko pracuje
Poprzedni właściciel był pracownikiem Departamentu Obrony.To jakieś +100 punktów do ogólnej cyny
Ależ diabolicznie wygląda ten tył, a zwłaszcza klapa od bagażnika
Producentem jest MELGibson, skrót od Mercury - Edsel - Lincoln
Widzicie tę prostą listewkę na słupku C? Ciekawe, że nie dojechali nią do końca
Jedyna rzecz jaka mi nie do końca leży w tym aucie (oprócz felg) to klosze tylnych lamp - poprzedni rocznik miał je ładniej zaprojektowane
Obiecane materiały o charakterze głównie dźwiękowym: