Translate

środa, 30 listopada 2016

MIKS WYJAZDOWY cz. 2



Witam. Dziś kilka zdjęć z wyjazdu po Octavię, która to okazała się być niezłym gruzełłem. Ale nic straconego, bo stała w wielce interesującym mnie miejscu, a mianowicie czeskiej "dziupli". Potem polecieliśmy na kilka godzin do Pragi, gdzie dostawałem szewskiej pasji próbując gdzieś zaparkować. W centrum jest to praktycznie niewykonalne (zwłaszcza autolawetą), a poza nim np. na Żiżkowie 90% miejsc jest zarezerwowanych dla mieszkańców. W końcu udało się zaparkować w jakiejś dzielnicy willowej na Vinohradach, a to Praga 10, więc spory kawałek od centrum. Podróż do niego umilały zaparkowane tu i ówdzie złomy i klasyki. Udało się nam spotkać starego znajomego, czyli biało-granatowe 2CV, które możecie zobaczyć w TYM miksie. Zdjęć jest co prawda tylko 16, lecz w ramach rekompensaty pod koniec miksu zobaczycie kilka przedwojennych Mercedesów. Prawdziwa gratka dla pasjonatów.
A już pod koniec tygodnia kolejny trip:) Tym razem trochę bardziej jaram się pojazdem jakim udamy się na oględziny, niż samym obiektem oględzin (choć również tłustym).

Wspomniany gruz

A to miejsce w jakim stacjonowała Octavia
Czego tam nie było? Skoda 1202, Skoda 100, Skody 742, C123, E30 itd.


Wspomniany stary znajomy





Oto wspomniane wcześniej zabytki

Tajski masaż stóp (ale bez szczęśliwego finału) reklamował taki oto piękny Trabant



niedziela, 27 listopada 2016

ZAKUPIWSZY: Fiat 131 S Mirafiori 1978



Witam. Jakoś tak się ostatnio dzieje, że co tydzień jadę po jakiegoś grata. Z jednej strony to trochę niepokojące, bo to już prawie objawy chorobowe, ale z drugiej chcąc tworzyć stronę poświęconą samochodom zabytkowym - po prostu trzeba mieć z nimi kontakt, by to co się pisze miało solidne podstawy. Wracając jednak do zasadniczego tematu - w poprzednią sobotę pojechałem do naszych południowych sąsiadów celem organoleptycznego sprawdzenia Fiata 131, powszechnie znanego jako Mirafiori. Ponownie było tak, że otrzymałem zlecenie wyszukania i sprowadzenia do Polski takiego samochodu. Jak zwykle nie jest to łatwe, ale znalazłem obiecujące auto i skonsultowałem się z kupującym - Panem Jurkiem, swoją drogą wielkim pasjonatem motoryzacji. Od początku byłem zajarany na to auto, przeczuwałem, że może być to dobra opcja. Pan Jurek natomiast był sceptyczny - był co prawda pod wrażeniem, ale stwierdził, że auto wygląda podejrzanie dobrze. Mirafiori bowiem, według opisu z ogłoszenia i rozmów z jego właścicielem, był w oryginalnym stanie, oryginalnym lakierze, meczing nambers, brak korozji i te sprawy. Ponoć jedynymi elementami, które były polakierowane ponownie były przedni, lewy błotnik i dół przednich, lewych drzwi. 38-letni włoski samochód w tak znakomitym stanie? Tak - to mogło budzić podejrzenia, dlatego trzeba było jechać na miejsce i sprawdzić to osobiście, co też chętnie uczyniłem. Nie miałem daleko do miejscowości gdzie stacjonowało auto - to zaledwie 150 km z Wrocławia. Zdecydowałem się pojechać w sobotę wiedząc, że nie załatwię nic w urzędzie, ale zawsze mogłem chociaż wpłacić zaliczkę i zaklepać auto.


Przyjechaliśmy na miejsce. Wrota garażu zostały otwarte, przesunęliśmy tylko zagradzający dostęp pojazd jednośladowy. Nastąpiła miłość od pierwszego wejrzenia i klasyczny opad szczęki. Sprawdziłem tylko grubość powłoki lakierniczej i o dziwo wszystko zgadzało się z opisem. Mirafiori okazało się być po prostu przepiękne i w doskonałym, oryginalnym stanie - marzenie każdego z nas. Wiem, że jestem nienormalny, ale z wrażenia po prostu trzęsły mi się ręce, miałem objawy zakochania, ekscytacji, dalej byłaby już chyba tylko kopulacja. Ale nie doszło do niej - aż tak źle ze mną nie jest. Niemniej ewidentnie jestem uzależniony od tego uczucia kiedy to wstajesz rano, jedziesz kupę kilometrów, szukasz adresu i w końcu - otwierasz bramę garażu w którym stoi obiekt motoryzacyjnego zainteresowania. Nie wiesz co tam zastaniesz. Kiedy jest źle - jest spore rozczarowanie, ale kiedy jest dobrze (albo bardzo dobrze) to to uczucie jest tym bardziej wspaniałe. Wierzę, że spora część z Was, czytających te słowa, zna to uczucie i doskonale wie o czym pisze. Ale ok - dosyć tych wynurzeń. Czas na suche dane.

Nabytek pochodzi z 1978 roku, a pod maska posiada znane i sprawdzone fiatowskie 1.6 (OHV) o mocy 75 KM. Ten egzemplarz to 131 Special w bardzo przyjemnym kolorze Arancio Tropico znanym również z wczesnych Polonezów i późnych DF-ów. Znaczek "Supermirafiori" na tylnej klapie jest więc tylko zmyłką z epoki, czymś na miarę nieustannego naklejania znaczków "M Pała" na byle jakie BMW z 1.6 pod maską. Mała dygresja o silnikach - pod maską Fiata 131 mogliśmy znaleźć również silniki DOHC, które musiały zmieniać to auto w prawdziwą rakietę. Wspomnę, że z silnika 2.0 wyciągano w wersjach rajdowych (Abarth) dobrze ponad 200 KM (bez turbo), a to już rejon okupowany przez lidera tego typu wyczynów inżynierskich - Hondę.

Jak jeździ Kalafiori? Od razu nasuwają mi się porównania z "naszym" 125p i Ładą 2103. Pewnym truizmem będzie stwierdzenie, iż czuć w tym aucie nowocześniejszą konstrukc. Na duży plus Fiata na pewno trzeba zaliczyć przekładnię kierowniczą - nie posiada nawet najmniejszego luzu, jest bardzo precyzyjna i pomimo braku wspomagania chodzi bardzo lekko nawet na postoju. Skrzynia biegów chodzi równie precyzyjnie. Z przodu w zawieszeniu mamy już kolumny McPhersona. Wszystko to sprowadza się do prostej konstatacji - samochód jeździ zaskakująco dobrze. Nie mam wątpliwości, że w swoich czasach była to realna konkurencja dla np. BMW, a konkretnie to E21. Auto daje satysfakcję z jazdy, lubi wyższe obroty, bardzo chętnie zamiata "tyłkiem" kiedy tego chcemy, jest takie... rącze. Siedzimy stosunkowo nisko, mamy rewelacyjną widoczność, dosyć szybko zaczynamy dobrze czuć auto.










Detale. Mały "szczenoopad" zaliczyłem odkrywając, że Fiat ma regulowaną kolumnę kierowniczą. Nawet Mercedes W124 nigdy nie miał seryjnie takiego rozwiązania - a było to auto nowocześniejsze konstrukcyjnie, wyższej klasy i produkowane do połowy lat 90. Żeby ktoś się nie doczepił - Baleron miał regulowaną kolumnę kierowniczą (elektrycznie), ale była to dodatkowa opcja i po dziś dzień jest rzadko spotykana w tych autach.
Deska rozdzielcza - świetny design. Schowanie wszystkich wskaźników w jednej trapezoidalnej wysuniętej obudowie musiało porażać nowoczesnością w latach 70. Nawet dziś dobrze się na to patrzy i wygląda nieco awangardowo. Jakość materiałów jest poprawna. Tapicerka nie jest skórzana, ale jest bardzo przyjemna w dotyku.
 







Dostęp do bezpieczników jest rewelacyjny - znajdują się one przed nogami pasażera. Tak samo nagrzewnica - praktycznie na wierzchu. Dziś w razie awarii tego elementu musimy rozbierać pół samochodu.




Ciekawy detal - takie malowanie odróżnia klamki w 131 od tych spotkanych w Ładach i naszym DF-ie
Auto było zarejestrowane jako zabytek
Obiekt zazdrości - oryginalna naklejka z kodem lakieru


Podsumowanie. Fiat był kiedyś marką, której samochody można było śmiało porównywać z najlepszymi samochodami w klasie. A co mamy dziś? Fiata 500.



Pełna galeria zdjęć Kalafiori jest dostępna TUTAJ




wtorek, 22 listopada 2016

Szrociaki na Bałkanach: Mityczny koneser Opli istnieje!


Dziś opiszę fajne znalezisko z Chorwacji, a przy okazji trochę mniej fajną przygodę, która wiązała się z fotografowaniem starych fur. Pewnie część z Was, która też lubi robić foty starego żelaza zna ten stan - chodzi o podniesioną adrenalinę i poziom ekscytacji, występujące symultanicznie przy natrafieniu na coś ponadstandardowego. Dodam, że niemal zawsze nieco przesłania to logiczne myślenie. Tak też było i tym razem - jechaliśmy sobie w kierunku Zagrzebia lokalną drogą (bo tylko tam można trafić na dobre znaleziska) no i nagle widzę bardzo duże stężenie żelaza w pobliżu jakiegoś warsztatu samochodowego. Po lewej stronie drogi przy warsztacie radośnie wrastała sobie cała sterta fur (często jeden na drugim), po prawej około 5-6 samochodów. Długo się nie zastanawiając zatrzymałem się szybko na poboczu i pobiegłem robić zdjęcia. Sprawnie poszło z tymi po prawej stronie drogi, po czym poleciałem robić te po lewej. Zaczynam taki zajarany i nagle słyszę w pobliżu charakterystyczny i lekko alarmujący dźwięk wielkiego psa na łańcuchu, który rzuca się w moim kierunku. Odruchowo zacząłem spie uciekać, ale tylko na bezpieczną odległość, która i tak okazała się nieco za mała. Okazało się, że pies co prawda jest na łańcuchu o długości około 3 metrów, ale łańcuch ten jeździ sobie dosyć swobodnie po grubym drucie poprowadzonym alejką pomiędzy samochodami. Także to był niestety koniec zdjęć z bliska i mam dla Was zdjęcia wykonane tylko z pewnej odległości, a wielka szkoda, bo czego tam nie było! Niemniej przy okazji nauczyłem się, żeby jednak zachowywać trochę rozsądku w takich sytuacjach:) Przeważały stare Ople - stąd też taki tytuł.

Zaczynamy klasycznie - nie ma miksu z Bałkanów bez Zastavy 750
Opel Rekord A (1963–1965)
Cichy bohater 3 planu

Militaria nie są moją mocną stroną - to zapewne jakiś Dodge, ale jaki model to już ktoś z Was musi podpowiedzieć




Po lewej stronie drogi było istne mydło i powidło - Mamy GAZ-a 69, Fiata 128 Sport Coupé 1100 S,...
Drugi GAZ 69 (lub Muscel), Zastava 750, Citroen Dyane, Ford Taunus, VW T2, a także tył prawdziwego rodzyna...
Tempo Hanseat! Szkoda, że nie mam lepszych zdjęć



Taki widok zwrócił moją uwagę - prawa cześć drogi
Kilka generacji Rekorda w jednym miejscu i w jednej tonacji kolorystycznej. Po lewej Rekord D (1971-1977), po prawej Rekord B (1965-1966), z tyłu Rekord P2 (1960-1963)
A tu dwudrzwiowy Rekord A. Na początku relacji widzimy wersję 4-drzwiową
Rekord P2